,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy okazało się, że będą musiały biedować aż do powrotu ojca, doszła do przekonania, że najlepiej ukryją się w Londynie. W wielkim mieście najłatwiej uniknąć ciekawości sąsiadów. Z upływem czasu coraz bardziej przyzwyczajała się do życia, jakie przeznaczył jej los. Natomiast matka wciąż żyła myślami o przyszłości, kiedy wróci z wygnania mąż i zapewni im warunki, do jakich przywykły. Ponieważ Talia była bardzo młoda, rzadko myślała o przeszłości. Gdy mijały miesiące, coraz rzadziej wracała wspomnieniami do czasów, kiedy mieli powozy, służbę i mogła korzystać z luksusów oraz wiejskiej swobody. Wszystkie swoje siły poświęcała na walkę ze słabością matki i przezwyciężanie jej obaw, że już nigdy nie zobaczy męża. Talia czuła, że matki nie można niczym zasmucać. Musiała podtrzymywać w niej wiarę, że wszystko dobrze się ułoży. Wiedziała, jak bardzo mogła jej zaszkodzić nowa przeprowadzka i strach przed zdemaskowaniem. Muszę koniecznie wyjaśnić to hrabiemu - pomyślała. Kiedy matka w końcu zasnęła, Talia poszła do swojej sypialni, szybko przebrała się w muślinową suknię, którą miała na sobie poprzedniego wieczora, narzuciła pelerynę na ramiona i cichutko zbiegła po schodach do kuchni. - Igrasz z ogniem! - powiedziała Hanna stojąca przy kuchennym stole. - Muszę koniecznie zobaczyć się z jego lordowską mością - rzekła. - Wprawdzie poprzednio mu odmówiłam, jednak dowiedziałam się czegoś, co sprawia, że rozmowa z nim jest nieunikniona. Ponieważ w głosie Talii brzmiało zaniepokojenie, Hanna zapytała: - Czego się dowiedziałaś? - Opowiem ci o tym jutro - rzekła Talia. - Teraz bardzo się spieszę. Kiedy będziesz odmawiała pacierze, pomódl się, żeby hrabia zrobił to, o co go poproszę. - Gdyby Bóg zechciał wysłuchać moich próśb, hrabia nie pokazałby się tu więcej - rzekła Hanna. - Dobranoc, Hanno. Kiedy już miała wychodzić, stara służąca coś sobie przypomniała. - Czy zabrałaś pistolet? - zapytała. - Zapomniałam, ale nie będzie mi potrzebny - wyjaśniła Talia. - Skąd ta pewność? - zdziwiła się Hanna. - Przeczucie mi mówi, że to zbędna ostrożność. Nie czekając na Hannę pobiegła w stronę wyjścia wiedząc, że służąca zamknie za nią drzwi bezszelestnie, żeby nie obudzić matki. Hrabia czekał w tym samym miejscu co wczoraj i kiedy zbliżała się do niego, odniosła wrażenie, że nie chciał jej sprawiać przykrości. Gdy znalazła się obok, wyciągnął ręce, żeby uścisnąć jej dłoń. - Jest pani zmarznięta - powiedział. - Nie, jestem przestraszona. - Czyżbym budził w pani lęk? - Nie pan, ale sprawa, którą ma mi pan do zakomunikowania. Jakim cudem wpadł pan na to? - Czy moglibyśmy porozmawiać o tym przy kolacji? - zasugerował. Talia już chciała powiedzieć, że nie może czekać aż do kolacji, żeby się dowiedzieć najgorszego. Prze cały dzień z lękiem czekała na ten moment. Jednak kiedy już doszło do spotkania, przestała się niepokoić. Podeszła do powozu, a kiedy już znalezli się w środku, hrabia poprosił: - Proszę pozwolić, żebym się pani przyjrzał. Wydaje mi się pani coraz ładniejsza. Po naszym ostatnim spotkaniu wciąż myślałem o pani. Talia zmusiła się do uśmiechu, lecz nie zdobyła się na odpowiedz. A on znów uniósł jej rękę, ale nie pocałował jej, jak przypuszczała, tylko ścisnął ją tak mocno, że poczuła ciepło jego dłoni. Było to dla niej niezrozumiałe, lecz poczuła nagle, że jakaś siła przyciąga ją do niego i że nie może się temu oprzeć. Powóz niespodzianie zatrzymał się, a ona ze zdumieniem przyglądała się miejscu postoju. Znajdowali się w odległości zaledwie pięciu minut drogi od Shephard Market. - Dzisiejszego wieczoru pomyślałem, że możemy zjeść kolację u mnie - powiedział. - Chciałbym pani pokazać kilka cennych przedmiotów. A poza tym sądzę, że miejsce, w którym byliśmy wczoraj, nie jest odpowiednie dla pani. Talia wyszła z powozu i udała się za nim. Kiedy znalezli się w olbrzymim holu z pięknymi schodami wiodącymi na górę, nad którymi znajdowała się pokryta malowidłami kopuła, poczuła nagle, jakby została przeniesiona w inny świat. Lokaj otworzył przed nimi drzwi do salonu i wówczas Talia stwierdziła, że tak właśnie wyobrażała sobie dom hrabiego. Salon był urządzony bardzo wystawnie, wyczuwało się w nim jednak rękę wytrawnego projektanta, który potrafił zharmonizować wszystkie elementy wnętrza w jedną całość, równie imponującą jak obraz wielkiego mistrza czy dzieło wybitnego kompozytora. Jednak Talia nie interesowała się teraz niczym innym poza tym, co miał jej zakomunikować hrabia. Prawie nie zdając sobie sprawy, co robi, przyjęła z rąk lokaja kieliszek szampana, a kiedy służący opuścili salon, zaczęła: - Proszę mi powiedzieć, czego dowiedział się pan o mnie i w jaki sposób? - Szkoda, że się pani nie podzieliła ze mną swoją tajemnicą - rzekł hrabia. - Jakżebym mogła - odrzekła. - Tu przecież chodzi nie tylko o mnie, ale również o inne osoby. - Chce pani powiedzieć, że ktoś pani pomagał? - Pomagał? - powtórzyła zdumiona. - Czy to był mężczyzna? Głos hrabiego zabrzmiał ostro i Talia spojrzała na niego nie pojmując, o co mu chodzi, a on mówił dalej: - Należało się tego spodziewać, że to nie mogło być dzieło kobiety. Tylko mężczyzna potrafiłby użyć tak aluzyjnego języka, że każdy niemal dżentelmen, który to przeczyta, sądzi, że odnosi się to do niego. - Przeczyta? - wyszeptała Talia. A potem innym już tonem dodała: - Ma pan na myśli moją książkę! - Oczywiście - rzekł hrabia. - A pani myślała, że o czym ja mówię? Dostrzegł wyraz ulgi w jej spojrzeniu, jej twarz nabrała rumieńców, a oczy blasku. Potem wydała cichy dzwięk, ni to śmiech, ni westchnienie i nagle odstawiła kieliszek na stół, jakby stał się dla niej zbyt ciężki. - Tak, oczywiście, o mojej książce. Wiec to jest ta rzecz, której się pan o mnie dowiedział! - Właściwie to nawet nie ja - wyjaśnił hrabia. - To mój przyjaciel wydobył tę wiadomość za dwie gwinee od jednego z pracowników Hatcharda. - A cóż on miał z tym wspólnego? W tym momencie wyraz oczu Talii i ton jej głosu zmieniły się. Hrabia natomiast roześmiał się. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|