,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kiedy odgarnął do tyłu jej włosy, żeby całować jej oczy, policzki i szyję. - Chodzmy już - powiedziała w końcu. - Chcę zobaczyć, jak tu żyjesz. Zauważyła wyraz czułości na jego twarzy. Wciągnęła głęboko powietrze. - Pewnie jest ci ciężko? Mam na myśli te nowe obowiązki... - Nieopodal jacyś rodzice uściskali syna. - A twoja matka? Nie zmieniła zdania? Nie przyjedzie? Potrząsnął głową. - Nie mówmy o tym - odparł, a w jego głosie zabrzmiał stłumiony ton irytacji. - Ty przyjechałaś, a to dla mnie najważniejsze. - Mam dla ciebie niespodziankę - powiedziała Anna, mając na myśli bilety na noworoczny koncert zespołu Sugar Lumps, na które przepuściła całe swoje miesięczne kieszonkowe. - Chcesz ją dostać teraz czy... - Pózniej - uśmiechnął się. - Chodzmy. Będę się tobą pysznił przed kolegami, a ty rozejrzysz się i zobaczysz, jak się żyje w jednostce szkoleniowej. Pół godziny pózniej Anna stała w pełnym słońcu i patrzyła na Feliksa, który ścigał się z innymi rekrutami na ćwiczebnym torze przeszkód. Instruktor ich nie odstępował, wskazując błędy i udzielając rad, podczas gdy koledzy dopingowali ich głośnym wyciem, a czasami punktowali wpadki. Felix przeskoczył przez przeszkodę i pokonał linowy mostek. Biegł właśnie w stronę dziesięciometrowej ściany, gdy nagle się potknął i upadł na kolana. - Wstawaj, Felix, biegnij! Głos należał do kobiety o długich rozpuszczonych włosach i dość ostrych rysach, w ciemnoczerwonym płaszczu i czarnych butach do kolan, która przepychała się przez tłum w zasięgu wzroku Anny, wyciągając szyję, by lepiej widzieć. Felix, dysząc ciężko, zatoczył się w stronę wysokiej ścianki wspinaczkowej i zaczął się wdrapywać po klamrach. - Tak trzymaj! - zawołała kobieta, wyrzucając w górę ramiona, i wtedy Anna uprzytomniła sobie, że gdzieś za jej plecami błyskają flesze aparatów fotograficznych. W tej samej chwili kobieta spojrzała na nią i powiedziała przepraszającym tonem: - Przepraszam, że się tak pcham, pewnie zasłaniam widok. Ale chciałabym dobrze widzieć mojego syna... - Syna? To znaczy... Pani jest Cassandrą Wentworth! - Anna zdębiała. - Ale przecież Felix mówił, że pani nie przyjedzie... Te słowa wymsknęły jej się bezwiednie. - Jak to: Felix powiedział... O mój Boże! Czy to ma znaczyć, że jesteś tą jego nową dziewczyną, o której ostatnio ciągle mówi? Zmierzyła Annę taksującym spojrzeniem poprzez mocno wytuszowane rzęsy, z taką mniej więcej miną, jakby oglądała ciekawy eksponat w muzeum. - To ty jesteś tym kobiecym ideałem? - dodała z niemiłym rozbawieniem. - Dziewczyna, która podobno ma wszystkie zalety, jakich brakuje jego matce! - Na pewno się ucieszy, kiedy panią tu zobaczy - wymamrotała Anna, nie mając pojęcia, co odpowiedzieć. - Bardzo wątpię - odparła Cassandrą ze spokojem i przeniosła wzrok na tor przeszkód, gdzie Felix zbliżał się już do ostatniej przeszkody. - Chwilowo jesteśmy na takim etapie, że cokolwiek bym zrobiła, to mu się nie spodoba. Był zły, że się tu nie wybieram, a teraz będzie zły, że przyjechałam - dodała, wydąwszy usta. - Myślę, że to normalny objaw w jego wieku. Anna pomyślała, że Cassandra mówi o tym wszystkim, jakby chodziło o objawy szczególnie nieprzyjemnej odmiany kokluszu. - Felix powiedział mi, że kandyduje pani do parlamentu - powiedziała Anna, usiłując przenieść tę rozmowę na jakiś bezpieczniejszy grunt. Powinna być zadowolona, że poznała jego matkę. Ale zamiast tego poczuła się zaniepokojona i wściekła. Nie będzie nawet okazji się całować, ona na pewno nie spuści z nich oka. A przecież nie spotkają się znowu prędzej niż za parę długich tygodni. - To prawda - Cassandra ożywiła się nagle. - Masz przed sobą niezależną kandydatkę z okręgu Muckelborough i Bythorn. - Pewnie uda się pani przebić Liberalnych Demokratów - powiedziała Anna. - Ale jeśli chodzi o Konserwatystów, wygląda na to, że może być ciężko. - Chyba mniej, niż na to wyglądało. Sytuacja się zmieniła, kiedy ich kandydat dał plamę, pozwalając się sfotografować na wyspie Korfu w dość dwuznacznej sytuacji... - powiedziała Cassandra. - Nie wspominając już o tych lotach pierwszą klasą na prywatne wakacje i o limuzynie z szoferem za pieniądze podatników. Ale zaraz... Czy to znaczy, że interesuje cię polityka? Felix nic mi o tym nie wspominał. Co prawda ostatnio w ogóle mało opowiada. A co sądzisz o tym jego szalonym pomyśle? - O którym? %7łeby wstąpić do piechoty morskiej? Cassandra kiwnęła głową. - Nie uważasz, że to bez sensu? - Nie, sądziłam raczej... Oczywiście gdybym myślała tylko o sobie, to wolałabym, żeby zajął się czymś innym... Ale z drugiej strony... - To przecież oczywiste - zgodziła się Cassandra. - I nie udało się tego mu wyperswadować? - Nie próbowałam - powiedziała Anna. - Bo jeśli on tego pragnie, jeśli dzięki temu będzie szczęśliwy... - A co z waszymi planami na przyszłość? Wyobrażasz sobie wspólną przyszłość we dwoje z żołnierzem piechoty morskiej? Anna zmieszała się. - Nie wiem... Przecież poznaliśmy się niedawno. I jesteśmy oboje bardzo młodzi. Kto wie? Trudno przewidzieć, co się wydarzy... - Przeciwnie, wiadomo, co się wydarzy. Wyślą go do jakiegoś nieszczęsnego kraju na końcu świata, żeby tam [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|