,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przesunęła się ogromna lokomotywa z czerwonym napisem na ścianie kotła: Gwiazda Wschodu . Na tendrze telefonista gorączkowo ładował łopatą węgiel do paleniska. W okien- ku maszynisty widniała skupiona twarz Greniera. Ruchy masywnych tłoków na kołach stawa- ły się coraz szybsze i Gwiazda Wschodu zniknęła na zakręcie wśród lasów. Minister zwrócił się do naczelnego inżyniera: Jak pan sądzi? Uda mu się? Skok z lokomotywy na lokomotywę może udać się przy osiągnięciu jednakowej szybkości odparł po chwili namysłu inżynier. Uważam jednak, panie ministrze, że dy- sponujemy zbyt małą ilością czasu i zbyt małą odległością. Chociaż.... Gwiazda Wschodu jest istotnie potężną maszyną. Kto wie? Byleby Grenier nie rozbił się w czasie skoku. Hm, taak... bąknął minister, po czym zwrócił się do naczelnika. Kim on jest, panie naczelniku? Grenier? Ma za sobą 28 lat nienagannej służby na parowozach. Wtem na peron wpadł zadyszany dyżurny ruchu wołając drżącym głosem: Panie naczelniku! Błękitny ekspres zbliża się! Wśród tłumu rozległy się głosy służby kolejowej: Odsunąć się od toru! Tor wolny! Tor wolny! Tłum cofnął się i zamarł w oczekiwaniu. W oddali słychać było łoskot pędzącego pociągu. Z każdą sekundą łoskot wzmagał się i potężniał. Szyby na dworcu zaczęły dzwonić. Jak burza wpadł na peron Błękitny ekspres . Stuk wagonowych kół pędzących w oszalałym tempie wypełnił grzmotem cały budynek i porywisty prąd powietrza uderzył w twarze najbliżej stojących. W ciągu sekundy Błękitny ekspres zniknął z oczu. Nastała martwa cisza, którą przerwał czyjś zdławiony okrzyk: Grenier! Tam, na zakręcie! Tłum zafalował i znowu zamarł w oczekiwaniu. Naczelnik stacji wybiegł na krawężnik peronu, wyprężył się i zasalutował. Za jego przykładem mężczyzni obnażyli głowy. Budynek zadrżał od grzmotu kół lokomotywy, mignął czerwony napis, buchnęło gorącą falą powietrze i Gwiazda Wschodu przemknęła lotem błyskawicy. Minister rozejrzał się bezradnie i usiadł na jakimś kuferku obcierając chusteczką spoco- ne nagle czoło. Naczelny inżynier usiłował drżącymi rękoma zapalić papierosa. Salutujący naczelnik stacji wyprężył się jeszcze bardziej. Ciszę przerwał dobiegający z daleka potężny łoskot. Most runął. Niezmąconą ciszę przerwało oddalone sapanie parowozu. Wkrótce zagłuszył je stuk wielu kół wagonowych i z roześmianego słońcem masywu gór wyłonił się powoli Błękitny ekspres . Jeanette! Jeanette! Luizo! Dzieci moje! Kochanie! Gdzie jesteś? Mamo! Mamusiu! Mamo! Zgrzytnęły hamulce. Pasażerowie zaczęli wysiadać porywani setkami ramion uszczę- śliwionego tłumu. Do siedzącego na kuferku ministra przedarł się przez tłum naczelnik stacji prowadząc pod rękę Greniera, który uśmiechał się łagodnie i jakby w zakłopotaniu. Naczelnik miał twarz mokrą od łez i rzekł wzruszonym, łamiącym się głosem: Panie ministrze! Minister podniósł się z godnością. Panie Grenier! Wysokie odznaczenie, jakie nada rząd za twój bohaterski czyn... Widząc zaś skrwawione ręce robotnika, zamilkł na chwilę stropiony, po czym wykrzy- knął: Pan jest ranny? Głupstwo! odparł dobrodusznie Grenier zdarłem sobie skórę z obu rąk, przy skoku. Dlaczego Błękitny ekspres nie zatrzymał się nigdzie? Co się stało z maszynistą i palaczem? Pokrajali się nożami. Leżą nieprzytomni z upływu krwi. Dla porachunków osobi- stych mogli rozbić cały pociąg. Z tłumu wybiegło dwoje dzieci rzucając się w objęcia Greniera. Minister ocknął się ze zdumienia i rzekł: Panie Grenier! Pozwoli pan, że order... Olbrzym przerwał mu łagodnie. Nie trzeba... Więc jakiej chce pan nagrody?! wykrzyknął minister. Nagrody? Grenier podniósł nań oczy błyszczące radością. Ja jestem już nagrodzony. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|