,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
płatków akacji. Trzymać się planu. Zaniechać. Trzymać się planu. Zaniechać. Trzymać się planu. Zaniechać. Początkowo zdecydowanym zwolennikiem odejścia od planu było jej własne ciało. Natomiast teraz coraz częściej odzywał się głos rozumu. W Jake'u kryło się poczucie bezpieczeństwa i porządek. Ponadto, niezależnie od pewnej ekstrawagancji, o której świadczyło zarówno jedyne w swoim rodzaju auto, jaki eksplodujące płatki zbożowe, umiał stworzyć z mieszkania prawdziwy dom. Berry zaniepokoiła się. Czyżby potrzebowała kogoś, kto by się nią opiekował? Pani Fitz, wpatrując się w truskawkowego koloru jajo, królujące na jej własnym talerzu, nie zwróciła uwagi na dziwne zachowanie Jake'a. Wygląda jak galaretka. Jake znów spojrzał na zegarek. Nie, to nie galaretka. Pani Fitz starała się przeciąć jajko, które uciekło jej spod noża na środek stołu. Zliski, mały czort skomentowała. Na talerzu Berry leżało identyczne jajo, tyle tylko, że jadowicie zielone. Jesteś pewien, że to coś jadalnego? Oczywiście odparł, wyraznie urażony. Jest jadalne, nie jest sztuczne i zawiera dużo protein. A skąd ten kolor? Ze szpinaku. Berry próbowała ujarzmić swoje śniadanie posługując się łyżką. Jak sobie z tym radzisz? Jake rozparł się w krześle. To najzabawniejsza część programu. Masz doprawdy dziwne poczucie humoru. Pani Fitz popchnęła jajko palcem. A może to któraś z tych zabawek do łóżka? Dla ludzi, którzy pacykują się bitą śmietaną czy czymś takim? Pani Dugan była zaszokowana. Na litość boską, Leno, jesteś perwersyjna! Skąd przychodzą ci do głowy podobne pomysły? Jadałam już lepsze śniadania narzekała pani Fitz. O siódmej rano nie mam tyle energii, żeby uganiać się za własnym posiłkiem. Mildred zerknęła na zegarek. Siódma dawno minęła. Mamy dziewiątą trzydzieści, dziś sobota. To nie ma znaczenia, i tak jest wcześnie. Pani Dugan obdarzyła panią Fitz karcącym spojrzeniem. Gdybyś poszła do łóżka o rozsądnej porze, mogłabyś wstać rano. Naprawdę wstyd, żeby kobieta w twoim wieku szwendała się do póznej nocy z mężczyzną! Co masz na myśli, mówiąc o kobiecie w moim wieku? pani Fitz przymrużyła oczy. Nie jestem wcale stara. A odkąd pojawił się Harry, czuję się coraz młodsza. Nie miałam takiej uciechy przez ostatnich dwadzieścia lat. Mildred mieszała herbatę, wpatrując się melancholijnie w przestrzeń. Chyba się zakochałam westchnęła. Pani Fitz pokręciła głową. Ten facet tak cię ogłupia. Trzy spotkania i już masz maślane oczy. 53 RS Czy za tym coś się nie kryje? zastanowiła się głośno Mildred. Zupełnie jak na Statku Miłości, wszyscy się zakochują. Lena i Harry, ja i Bill, Berry i Jake... Berry i Jake wcale nie są zakochani! wrzasnęła Berry. Brwi Jake'a powędrowały aż na środek czoła, zaś pani Fitz znowu była zdegustowana. Ależ są, każdy głupi by zobaczył. Berry zgrzytnęła zębami i zajęła się swoim zielonym jajem, bezskutecznie starając się wbić w nie widelec. Ja nie jestem zakochana oznajmiła. Jake również nie jest. Jake spojrzał na nią na poły rozbawiony, na poły zdumiony. Skąd wiesz? zapytał. Bo zakochanie wymaga czasu, a my się ledwie znamy. Wydaje mi się, że znam cię całkiem dobrze. Berry uczuła, że gorący rumieniec pokrywa jej dekolt i twarz. Jeśli ten facet zacznie wgłębiać się w szczegóły, bez wahania rąbnie go zielonym jajem. Pani Dugan pociągnęła parokrotnie nosem, po czym zajęła się oglądaniem własnych paznokci. Och, Boże zorientowała się Mildred mam wrażenie, że zapomniałyśmy o jednej z nas. Pani Fitz objęła ramieniem panią Dugan. Saro, nie martw się, Jake znajdzie ci kogoś. Pani Dugan zesztywniała. Nie potrzebuję pomocy Jake'a. Jeśli będzie mi potrzebny mężczyzna, sama go sobie znajdę. Wcale mi nie przeszkadza, że jedyna wśród was nie mam przyjaciela. - Jake założył ręce za głowę i odchylił się na oparcie krzesła. Zdawał się być bardzo z siebie zadowolony. Berry pomyślała, że wygląda wręcz jak triumfator. Na dzwięk dzwonka u drzwi wszyscy podskoczyli. Zwróćcie uwagę odezwała się pani Fitz że odkąd tu jesteśmy, po raz pierwszy ktoś nas odwiedza. Prawdopodobnie roznosiciel gazet przyszedł po pieniądze za prenumeratę. Cztery kobiety obserwowały, jak Jake otwiera drzwi i wpuszcza do domu młodego człowieka z kurierskiej służby. Odebrał jakiś list i pomachał kopertą w stronę pani Dugan. To do pani. Pani Dugan zasłoniła dłonią usta. Ktoś umarł. Jake rzucił kopertę na stół. Nie sądzę. Jako nadawca figuruje biuro podróży. Pani Dugan nie pozbyła się jednak zmartwionej miny, gdy otwierała list. Dokładnie przestudiowała treść, a jej oczy robiły się coraz większe. Nic nie rozumiem. To pewnie jeden z tych chwytów reklamowych. Pani Fitz wyjęła jej list z ręki. Boże drogi, przecież zaraz umrzemy z ciekawości. Czytała list, poruszając przy tym wargami. Saro, wygrałaś rejs statkiem wycieczkowym. Berry zacisnęła usta, obrzucając Jake'a Sawyera groznym spojrzeniem. Statkiem wycieczkowym? Jake uśmiechnął się z niewinną miną. Wygląda na to, że jednak pani Dugan znajdzie się w końcu na Statku Miłości. Pani Fitz czytała dalej. 54 RS Piszą tu, że biuro organizuje morskie wycieczki dla samotnych starszych osób, a ty wylosowałaś bezpłatny bilet. Pokrywają wszystko. Saro, to prawda. Słyszałam, że ich [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|