,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rychłej rozprawie z żydowską kliką w bezpieczeństwie. Jeśli więc mocodawcą zabójcy Szczapy był ktoś z kręgu władzy, to mogłoby mu zależeć na wyeksponowaniu hebrajskiego wątku w okolicznościach śmierci. Trop najpewniej fałszywy, jednakowoż atrakcyjny dla nadzorujących sprawę, takich jak Kowadło, Krochmalskiego nie wyłączając. Podobnie fałszywy mógł być ów wątek homoseksualny. Bardziej wyobraznia niż policyjne doświadczenie podsuwały mu całkiem odmienny portret sprawcy. Od pierwszych chwil pobytu w alei Róż Wirski sądził, że za morderstwem Szczapy kryje się kobieta. Kapitan odbył krótką i w gruncie rzeczy mało kurtuazyjną rozmowę ze swoim szefem, majorem Rękawkiem, bardzo niezadowolonym z faktu, że Komenda Główna zabiera mu jedynego oficera kompetentnego w sprawach zabójstw. Wirski telefonicznie porozumiał się z Zenonem Krochmalskim, który do nowego śledztwa pozwolił mu zaangażować dwóch ludzi. Mając zgodę zwierzchnika, spotkał się z wywiadowcą, starszym sierżantem Paprotką. Paprotka wyraził się z entuzjazmem o możliwości pracy z kapitanem, więc ten uczynił go swoim zastępcą. Zapytał, kogo jeszcze sierżant widziałby w ich małym zespole dochodzeniowym. Bez namysłu Paprotka zarekomendował kaprala Cegiełkę, młodego, ale świetnie zapowiadającego się wywiadowcę z komendy stołecznej. Wirski spotkał się z Cegiełką; rozmowa pokazała, że jest to z pewnością właściwy człowiek na właściwym miejscu. Poszło więc piorunem. Rozdzielił zadania między obu wywiadowców, którym polecił dyskretne przesłuchanie dozorcy (ten na pewno pracował dla bezpieczeństwa), sąsiadów Szczapy 4 Bund w jez. jidysz: związek; pełna nazwa: Powszechny %7łydowski Związek Robotniczy na Litwie, w Polsce i Rosji; lewicowa, antysyjonistyczna partia żydowska działająca w kilku państwach europejskich w okresie od lat 90. XIX wieku do drugiej połowy lat 40 XX wieku. 29 oraz milicjantów patrolujących zbieg alei Róż i Koszykowej. Pytać mieli, oczywiście, o odgłos wystrzału w sobotę wieczorem lub w nocy oraz o osoby odwiedzające Szczapę. Zagadnął jeszcze o wyniki badań daktyloskopijnych z pobranych na miejscu zdarzenia próbek, ale dowiedział się, że pracownia nie jest jeszcze gotowa: Dziwne, mieli na to prawie całą dobę. A podobno sprawa Szczapy jest pilna i priorytetowa? Paprotka spojrzał bystro na kapitana i powiedział półgłosem: - I właśnie dlatego ta zwłoka. Majewski i jego ludzie zrobili analizy w trymiga, a major lub jeszcze ktoś wyżej zastanawiają się teraz, co zrobić z ich wynikami. Wirski nie zareagował na tę sceptyczną ocenę. Pomyślał, że liczne odciski palców, znalezione na meblach, na kieliszku, i na czym tam jeszcze, nie należały zapewne do kogokolwiek notowanego w kartotekach, a kieliszek nie zawierał niczego poza śladami koniaku. Ciekawsza mogła być tylko szminka wzorowo odciśnięta na szkle, no i oczywiście powinny gdzieś się znalezć ślady cyjankali, jeśli otrucie Szczapy miało miejsce w mieszkaniu przy alei Róż. Tak więc wiele istotnych informacji pozostawało niedostępnych dla śledczego. - Jednym słowem, dwa słowa - skomentował wreszcie kapitan. Paprotka znał to powiedzenie przełożonego, który unikał w mowie wulgaryzmów i zastępował je cytatami z dzieł literackich. - Wiem, to z literatury pięknej, obywatelu kapitanie. Ale nigdy nie powiedział pan, co znaczy, kto jest autorem i z jakiej książki pochodzi. - Dowiesz się, jak skończymy śledztwo. Pożyczę ci tę książkę. Dziś rarytas, biały kruk. A teraz na kawę! Prawdziwą, mocną kawę! Już o dziesiątej piętnaście kapitan Wirski pił kawę w Bristolu. Generał Krochmalski dał mu dwie doby na zebranie materiału i wstępną prezentację wniosków. Pierwsza konferencja miała się odbyć już w najbliższą środę, to znaczy w środę Wielkiego Tygodnia, 14 kwietnia o godzinie dziewiątej. Dwie doby to rzeczywiście niewiele, tym bardziej że Wirski musiał wyświetlić kluczowe kwestie związane ze śmiercią Szczapy: rozstrzygnąć, czy miała ona charakter samobójczy, czy też nie, ustalić motywy, a w tym celu zbadać i ocenić owe zdecydowanie zbyt liczne ślady, pozostawione w apartamencie przy alei Róż. Wpierw jednak należało poczekać na wyniki analiz z laboratorium komendy. Wtedy zaś, przede wszystkim, wyeliminować te najbardziej spektakularne, ponieważ mogły mieć charakter intencjonalny. Przeanalizować następnie ślady niepozorne, niewyrazne więc być może prawdziwsze . Interesujące na przykład, pomyślał, co się stało z butelką alkoholu? Pitego jakoby z zarekwirowanego do ekspertyzy kieliszka. W kredensie w kuchni znalazł kilka nienaruszonych butelek mołdawskiego wina. Brakowało pustych butelek po wódce, znajdujących się chyba w każdym warszawskim domu, także w pokoju kapitana Wirskiego. Rozważania przerwał mu kelner, który zaanonsował telefon. Poszedł więc do szatni, aby wysłuchać krótkiego raportu sierżanta Paprotki: - Po przesłuchaniu w tutejszym Urzędzie Bezpieczeństwa, w alei Róż pod szóstym a pojawiła się obywatelka Bryś, gospodyni Szczapy . 30 A więc nareszcie ważny świadek, ale i zagrożenie. - Niech broń Boże świadek niczego nie dotyka, niczego nie robi! I niech czeka spokojnie na moje przybycie! - wykrzyknął kapitan. - Będę u was najpózniej za pół godziny. Zwiadek Aniela Bryś, lat czterdzieści pięć, panna, aha, przepraszam, zamężna, urodzona w Młynarzach powiat Skierniewice, zamieszkała Warszawa, ulica Mokotowska, wykształcenie podstawowe . - notował skrupulatnie, zerkając do nowiutkiego dowodu osobistego przedłożonego przez gosposię. Bryś wyglądała na zmaltretowaną i przestraszoną: wielogodzinne zeznania w Ministerstwie Bezpieczeństwa zrobiły swoje. Tknięty współczuciem Wirski postanowił ograniczyć się do ustalenia podstawowych faktów, a resztę inwestygacji pozostawić na pózniej. Los miał jednak zrządzić inaczej. Zapytał na początek, o której godzinie zaszła do Szczapy i dlaczego właśnie w niedzielę, kiedy powinna mieć wychodne ( przepraszam świadka, wolne ). Aniela Bryś wyjaśniła, że świętej pamięci towarzysz Szczapa nie lubił, kiedy się sprzątało . %7łeby nie przeszkadzać, porządki robiła w dni powszednie, kiedy był w pracy, a także podczas służbowych wyjazdów Szczapy. Miała klucz do jego mieszkania, dokładnie od czasu, kiedy nieboszczyka opuściła jego żona Helena. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|