,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
który bluszcz oplata? To kwestia nie zwiÄ…zana z mojÄ… specjalnoÅ›ciÄ… uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Spence. Tak pan sÄ…dzi? Ja jestem przeciwnego zdania. Charakter ludzki, mon cher, nie trwa w bezruchu. Może umacniać siÄ™. Może sÅ‚abnąć. Jakim czÅ‚owiek jest naprawdÄ™, ujawnia dopiero próba, to znaczy moment, kiedy musi stanąć na wÅ‚asnych nogach albo upaść. Spence zrobiÅ‚ zakÅ‚opotanÄ… minÄ™. Nie rozumiem, doprawdy, panie Poirot, ku czemu pan zmierza. Tak czy inaczej Cloadowie stojÄ… teraz na pewnych nogach, a w każdym razie stanÄ… po zakoÅ„czeniu formalnoÅ›ci prawnych. FormalnoÅ›ci te mogÄ…, potrwać czas pewien przypomniaÅ‚ Poirot. Trzeba jeszcze obalić zeznanie pani Gordonowej Cload. Ostatecznie kobieta powinna chyba poznać męża, kiedy go zobaczy? MaÅ‚y Belg pochyliÅ‚ na bok gÅ‚owÄ™ i rzuciÅ‚ komisarzowi pytajÄ…ce spojrzenie. Warto nie poznać męża, jeżeli w grÄ™ wchodzi dochód od dwu milionów funtów odparÅ‚ cynicznie Spence. Ale nie na tym koniec. Jeżeli ten czÅ‚owiek nie byÅ‚ Robertem Underhayem, dlaczego go zamordowano? To bardzo istotne pytanie mruknÄ…Å‚ do siebie maÅ‚y Belg. ROZDZIAA SZÓSTY Poirot z niewesoÅ‚Ä… minÄ… opuÅ›ciÅ‚ posterunek policji. SzedÅ‚ coraz wolniej. Na rynku przystanÄ…Å‚, by rozejrzeć siÄ™ dokoÅ‚a. WidziaÅ‚ dom doktora Lionela Cloada z wytartÄ… mosiężnÄ… tabliczkÄ… na drzwiach, nieco dalej urzÄ…d pocztowy, a po drugiej stronie ulicy siedzibÄ™ Jeremiasza Cloada. Przed sobÄ… miaÅ‚ skromnie ukryty miÄ™dzy innymi zabudowaniami koÅ›ciół katolicki, niepozorny w porównaniu z przepychem koÅ›cioÅ‚a anglikaÅ„skiego, który staÅ‚ dumnie poÅ›rodku placu, naprzeciwko hali zbożowej, i Å›wiadczyÅ‚ o przewadze religii protestanckiej. Pod wpÅ‚ywem nagÅ‚ego impulsu maÅ‚y Belg wszedÅ‚ do katolickiej Å›wiÄ…tyni. ZdjÄ…Å‚ kapelusz, zrobiÅ‚ znak krzyża przed wielkim oÅ‚tarzem i klÄ™knÄ…Å‚ przy jednej z bocznych Å‚awek. ZaczÄ…Å‚ siÄ™ modlić, lecz spokój zakłóciÅ‚o mu zdÅ‚awione szlochanie. OdwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™. Po drugiej stronie nawy klÄ™czaÅ‚a kobieta w czerni i twarzÄ… ukrytÄ… w dÅ‚oniach. Niebawem wstaÅ‚a i pÅ‚aczÄ…c nadal z cicha ruszyÅ‚a w stronÄ™ wyjÅ›cia. Poirot poÅ›pieszyÅ‚ jej Å›ladem, otwierajÄ…c szeroko oczy ze zdziwienia, gdyż poznaÅ‚ Rosaleen Cload. W kruchcie przystanęła, jak gdyby chciaÅ‚a odzyskać panowanie nad sobÄ…. Madame, mogÄ™ pani w czymÅ› pomóc? odezwaÅ‚ siÄ™ maÅ‚y Belg. Nie zdradziÅ‚a zdziwienia, a odpowiedz jej byÅ‚a dziecinnie prosta. Nie. Mnie nikt nie może pomóc. Ma pani wielkie zmartwienie, prawda? Zabrali Dawida odrzekÅ‚a. ZostaÅ‚am sama. Powiedzieli, że Dawid zabiÅ‚. Ale to nieprawda! Nieprawda! SpojrzaÅ‚a na Poirota. Pan byÅ‚ dzisiaj na rozprawie? WidziaÅ‚am pana. Tak. BÄ™dÄ™ bardzo szczęśliwy, jeżeli zdoÅ‚am pani pomóc. 67 BojÄ™ siÄ™! Dawid mówiÅ‚, że jestem bezpieczna, póki on nade mnÄ… czuwa. Teraz go wziÄ™li& BojÄ™ siÄ™! MówiÅ‚, że oni wszyscy chcÄ… mojej Å›mierci. To straszne, ale chyba prawdziwe. PomogÄ™ pani, madame. Nie. Mnie nikt nie może pomóc. Nie mogÄ™ nawet pójść do spowiedzi. Sama muszÄ™ dzwigać ciężar grzechów. Nie mam prawa do boskiego zmiÅ‚owania! Wszyscy, moje dziecko odrzekÅ‚ Å‚agodnie Poirot mamy prawo do boskiego zmiÅ‚owania. Wie pani o tym. Ach, gdybym siÄ™ mogÅ‚a wyspowiadać żaÅ‚osnym wzrokiem spojrzaÅ‚a na maÅ‚ego Belga. Gdybym mogÅ‚a! Nie może pani? Po to przecież przyszÅ‚a pani do koÅ›cioÅ‚a, prawda? ChciaÅ‚am znalezć pociechÄ™& Tak, pociechÄ™! Ale nie ma dla mnie pociechy& Jestem wielka, grzesznicÄ…, Wszyscy grzeszymy. Ale inni pokutujÄ… zasÅ‚oniÅ‚a twarz dÅ‚oÅ„mi. I ja powinnam powiedzieć& Wyznać. Ile ja nakÅ‚amaÅ‚am! Ile nakÅ‚amaÅ‚am! Nie powiedziaÅ‚a pani prawdy o swoim mężu. CzÅ‚owiek zamordowany Pod Jeleniem to Robert Underhay, czy nie tak? Szybko odwróciÅ‚a siÄ™ w stronÄ™ maÅ‚ego Belga. W oczach miaÅ‚a podejrzliwe, zÅ‚e bÅ‚yski. PowiedziaÅ‚am przecież prawie krzyknęła że to nie mój mąż! Nawet wcale do niego niepodobny. Niepodobny do pani męża? ZupeÅ‚nie. A jak wyglÄ…daÅ‚ pani mąż? Z oczu Rosaleen wyjrzaÅ‚o przerażenie. Nic wiÄ™cej nie powiem! zawoÅ‚aÅ‚a i minÄ…wszy szybko pana Poirota wybiegÅ‚a na alejkÄ™ przed koÅ›cioÅ‚em, a pózniej na Rynek. MaÅ‚y Belg nie usiÅ‚owaÅ‚ jej Å›cigać. Natomiast pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ… i zrobiÅ‚ bardzo zadowolonÄ… z siebie minÄ™. Ach, wiÄ™c to tak mruknÄ…Å‚. WiÄ™c to tak. Z tymi sÅ‚owami wyszedÅ‚ z kruchty. Po krótkiej chwili wahania poÅ›pieszyÅ‚ w kierunku hotelu Pod Jeleniem ostatniego budynku przy głównej ulicy. Spacer opÅ‚aciÅ‚ siÄ™, bo w drzwiach Poirot spotkaÅ‚ pannÄ™ Marchmont z narzeczonym. Z przyjemnoÅ›ciÄ… spojrzaÅ‚ na Lynn. Aadna dziewczyna i inteligentna. Ale nie w jego typie. Pan Poirot wolaÅ‚by coÅ› delikatniejszego, bardziej kobiecego. Lynn [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|