,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
poznać. Raine aż podskoczyła na siedzeniu. - A więc zabił mojego ukochanego byka, żeby ci się przy podobać? Takie chłopięce igraszki? - Wcale nie igraszki. Raczej złość i żal. Przez dwadzieścia lat miał dość czasu, by wypielęgnować swoją nienawiść. Nigdy przedtem nie pracował na ranczu. Potrafił rozmawiać ze mną tylko o jednym -jak to ojciec nie uznał go za swego syna. Był przekonany, że przez to wiele stracił. Uważał, że wiedziałem kim jest i że specjalnie dawałem mu najtrudniejsze zadania, na przykład pracę na spornej ziemi, żeby nie mógł wywiązać się z obowiązków. To dałoby mi podstawy do zwolnienia go. - Ależ to absurd! Ty nigdy byś czegoś takiego nie zrobił. - Właśnie to mu powiedziałem. Oczywiście nie uwierzył. Nie rozumie jednak, że nawet gdyby ojciec go uznał, i tak nie, wychowałby się na ranczu. Ojciec nigdy nie lubił wsi ani rancza, dlatego uciekł do miasta. - A ty zrobiłeś coś odwrotnego. Zjawiłeś się u dziadków. Ile wtedy miałeś lat? SMAK CYTRYN 121 - Dziesięć. Uparłem się, że u nich zostanę. Krzyczałem, że jeśli chcą się mnie pozbyć, to muszą mnie oddać do cyrku. Chyba nawet miałem nadzieję, że to zrobią. Oboje wybuchnęli śmiechem. - Jakie to wszystko dziwne - powiedziała po chwili w za myśleniu Raine. - Twoi rodzice nie znosili rancza, a moi je kochali. Gdyby twoi rodzice nie zginęli w wypadku, pewnie nie mógłbyś tu zostać. Byłeś tak samo przywiązany do dziadków, jak ja. Moi dziadkowie... - Raine urwała. Między nimi znów stanęło wspomnienie śmierci Papsa. Oboje zamilkli. Jednak Rai ne już po chwili przerwała milczenie. - Lucien, najwyższy czas, byśmy pogodzili się z okolicznościami śmierci Papsa. - Z tru dem pokonała nagłe wzruszenie i ciągnęła: - Chcę, żebyś wie dział, że już nie winię cię za jego śmierć. Chyba rzeczywiście nawdychałem się za dużo dymu, pomy ślał Lucien, bo nagle oddychanie zaczęło sprawiać mu niesamo witą trudność. - Dlaczego? Co się zmieniło? - spytał po długiej chwili. - To dzięki Nannie. Zapytała mnie, jak bym się czuła, gdy byś to ty wówczas zginął. - I co odpowiedziałaś? - spytał ledwo słyszalnym szeptem Lucien. - Przeraziłam się na samą myśl o tym. Ale pytanie Nanny zmusiło mnie do stawienia czoła faktom. - Raine po raz pierw szy od dłuższej chwili spojrzała Lucienowi prosto w oczy. - To byłby dla mnie potworny cios, ale chyba wybaczyłabym mu, Lucien. Nie zadręczałabym siebie i jego przez dwanaście lat. Tak, wreszcie dotarło do mnie, że to był wypadek. A ja pozwoliłam, by nas rozdzielił. - Pokręciła głową. - Trudno w to uwierzyć. Lucien nie mógł wykrztusić ani słowa. Spuścił głowę, usiłu jąc się uspokoić. 122 DAY AECLAIRE Raine przesunęła się do niego. Chwycił ją w objęcia i mocno przytulił. - Zostawmy przeszłość w spokoju, Lucien - szepnęła. - Może z czasem będziemy mogli o tym rozmawiać. - Dobrze - wydusił Lucien, zdumiony, że w ogóle wydobył z siebie głos. Przytulił dziewczynę jeszcze mocniej, jakby szu kał potwierdzenia, że oto są razem i że nic im już nie grozi. - Opowiedz mi o pożarze. Jak to się stało? - spytała po chwili Raine. Lucien wsparł brodę o jej głowę. - Tamtego ranka, o świcie, nagle zjawił się Rand. Rozma wialiśmy chwilę. Nic takiego. Raine prychnęła. - Nic takiego? Pewnie się na ciebie rzucił? - Ależ skąd. Chciał mi okazać swoje braterskie uczucia. - Pięścią? Lucien. się zawahał. - Nie. Coś się gotowało na kuchni. Nie zauważyliśmy, kiedy zaczęło się palić. No i wiesz... Rand też nie jest ułomkiem. Trochę się o siebie obijaliśmy, usiłując ugasić ogień. Wtedy uderzyłem się w głowę. - On ci w tym nie pomagał? - Raine patrzyła uważnie. - Tym razem nie! Uderzyłem głową o kant stołu. Chyba straciłem przytomność. Kiedy się ocknąłem, Rand ciągnął mnie za nogę. Usiłował mnie ratować. Zaczęliśmy walczyć z poża rem, ale zajęła się już cała kuchnia. Wysłałem Randa po pomoc, a sam pobiegłem na górę po ważne dokumenty. A propos, gdzie jest mój brulion? - zapytał z niepokojem. - Nie martw się, zaopiekowałam się nim. A niech to diabli! Lucien uśmiechnął się z przymusem. Raine nie spuszczała z niego wzroku. - To chyba coś piekielnie ważnego, skoro ryzykowałeś życie? SMAK CYTRYN 123 O nie! - Raine nigdy się nie dowie, jak bardzo ważny jest ten brulion. - Bez przesady. Zdążyłbym bez trudu, ale niestety, znów zemdlałem. Nałykałem się za dużo dymu. A wtedy chyba zja wiłaś się ty? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|