,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szczególnym przypadkiem: choć dorastała na wyspie, zwyczajnie nienawidziła ludzi i wszystkich innych zwierząt. Być może miało to związek z tym, że jako bardzo młode kocię była trzymana w cyrku. Charlie wrócił do tematu tortu. No więc dla kogo to? naciskał, wskazując wzrokiem brązową bryłę. Na twarz Oceany wrócił kwaśny grymas. Dla nich, przeklętych gołąbeczków. Dla tego człowieka i jego angielskiej kolorowej torby! Oceana dopiła wino, zsunęła ciasto na srebrną tacę, po czym wzięła z blatu ostry nóż, który wsunęła sobie do kieszeni ostrzem do góry, złapała tort i gniewnie pomaszerowała do drzwi. Charlie poczuł przypływ paniki. Chyba nie chce im pani tego dać, co? Oceana odwróciła się gwałtownie i przeszyła go morderczym spojrzeniem. A co tobie do tego? Przełknął ślinę, zerkając na ostrze, sterczące z kieszeni narzutki. N-nie, nic& Pomyślałem tylko, że o tej porze pewnie już śpią& Oceana uśmiechnęła się krzywo. Cóż, jeżeli chcą mieć swoje ciasto oraz je zjeść, to będą musieli się obudzić powiedziała, odwróciła się i ruszyła ku drzwiom. A poza tym podjął Charlie Róża i pan Cole już ze sobą nie rozmawiają. Lepiej dać im spokój. Nie twój interes! wrzasnęła Oceana i wybiegła z kuchni, zatrzaskując za sobą drzwi. Charlie usłyszał, jak tupie po schodach. Ogarnęły go złe przeczucia. Pokuśtykał do kredensu i wyjął brązowy słój, który tam schowała. Był napełniony do połowy jakimś proszkiem, a Charlie od razu rozpoznał etykietę: trutka na szczury! Porwał swoje kule i ruszył za Oceaną. Panno Noire! Panno Noire! zawołał. Cokolwiek zamierza pani zrobić, błagam, proszę się dobrze zastanowić! Ale po Oceanie nie było już śladu. Najszybciej, jak potrafił, Charlie zaczął gramolić się na schody. Dysząc i rzężąc, dotarł nareszcie do piętra, na którym mieściły się apartamenty Róży i Jupitusa. Drzwi do nich prowadzące były otwarte i oboje stali na korytarzu Róża zaspana, w piżamie, Jupitus w szlafroku i bamboszach, z twarzą jak burzowa chmura. Nie jedzcie tortu! wykrzyknął Charlie, kuśtykając pośpiesznie w ich stronę. Czy wy& ? Czy którekolwiek z was skosztowało tortu? Czy wszyscy tu kompletnie poszaleli? odpowiedział pytaniem Jupitus. Jest prawie druga w nocy. Co wy wyprawiacie? Najpierw mi odpowiedzcie nalegał Charlie. Czy była tu Oceana Noire? Owszem, była odpowiedziała Róża. Tłukła pięścią w moje drzwi, wrzeszcząc coś, Bóg jeden wie o czym. Wyszliśmy oboje, a wtedy powiedziała, że zrobiła dla nas niespodziankę. Potem zaczęła coś mamrotać, posłała nas oboje do diabła i cisnęła to, co tam miała ze sobą, do kosza na śmieci, o tam. Charlie obejrzał się i ujrzał tort leżący w kawałkach na dnie kosza, a na nim nóż. Czyli nie jedliście tego? upewnił się jeszcze z westchnieniem ulgi. To jakiś obłęd wycedził Jupitus. Nie mam ochoty tego wysłuchiwać. %7łyczę wam obojgu dobrej nocy. Obrócił się na pięcie, wrócił do swojego pokoju i trzasnął za sobą drzwiami. Róża pokręciła głową, krzywiąc się z niesmakiem, po czym odwróciła się do Charliego i uśmiechnęła. Nie tknęliśmy tego, broń Boże. Ale dlaczego pytasz? Charlie rozejrzał się niepewnie, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Oceana najwyrazniej opamiętała się w ostatniej chwili. A w ogóle to wyglądasz znacznie lepiej powiedziała Róża. Nabrałeś trochę kolorków. Zdanie to nie oddawało sprawiedliwości policzkom Charliego, płonącym czerwienią po tym, jak wgramolił się o kulach tak wysoko po schodach! Pozbędę się tego powiedział, podnosząc kosz, by pokuśtykać z nim z powrotem. Nagle zatrzymał się, tknięty nagłą myślą. W którą stronę poszła Oceana? Róża wskazała koniec korytarza. Na górę. Myślę, że poszła na mury, trochę się przewietrzyć. Charlie życzył Róży dobrej nocy i wyszedł na taras. Uważnie badał wzrokiem kontury Mont-Saint-Michel ciemny kolaż kształtów i cieni aż wreszcie wypatrzył Oceanę. Była na jednym z wyższych poziomów. Czy zamierzała skoczyć? Charlie schował kosz na śmieci za przyporą i myśląc o tym, że byłby najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyby już nigdy w życiu nie musiał oglądać schodów, ruszył, kulejąc, w jej stronę. Zatrzymał się, kiedy spostrzegł, że jego obawy były słuszne. Oceana wspięła się na blanki i teraz stała, chwiejąc się, wysoko ponad falami. Letni wiatr szarpał jej włosy, układając je w łopoczącą chorągiew. Charlie zbliżył się, a wtedy odwróciła głowę, by na niego spojrzeć. Pod oczami miała smugi rozmazanego makijażu. Nie wyglądała już na obłąkaną, a tylko na zrozpaczoną. Panno Noire głos Charliego był spokojny. Proszę, niech pani tego nie robi. Pourquoi pas? rzuciła chrapliwie. Ponieważ nie jest tu zbyt wysoko i najprawdopodobniej nie uda się pani zabić. Skończy pani, chodząc o kulach, jak ja, a to nie będzie ani trochę do pani pasowało. Czyżby? syknęła. A to niby dlaczego? Jest pani zbyt ładna na kule. Zmierzyła go gniewnym spojrzeniem. Ce n est pas vrai! Gdybym była ładna, ludzie by mnie kochali. Ale mnie nikt nie kocha. Zacisnęła pięści i sprężyła się do skoku w otchłań. Jest pani najładniejszą kobietą na wyspie. Jak może pani zaprzeczać? Kiedy zobaczyłem panią po raz pierwszy, pomyślałem, że jeszcze nigdy nie widziałem nikogo tak pięknego. Charlie mówił prawdę& choć starał się nią nie szafować. Nie trzeba dodawać, że miał też Oceanę za nieco pomyloną. Zawrzyjmy umowę. W następny weekend odbędzie się letni bal nad zatoką w Saint-Malo. Będzie to pod każdym względem wspaniałe wydarzenie, na którym z całą pewnością nie zabraknie arystokratycznych typów: książąt, hrabiów i tak dalej& akurat w pani stylu. Na pewno spotka tam pani kogoś, na czyj widok padnie pani z zachwytu. A jeśli nie, osobiście pomogę pani skoczyć. Oceana obejrzała się na niego jeszcze raz. Dlaczego próbujesz mi pomóc? spytała, przyglądając mu się badawczo. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|