, Dick, Philip K. Płyncie łzy moje rzekl policjant 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łazienki i zobaczył ją  to  na podłodze. Ledwie słyszał głos panny Dominie.
 Staram się, ale trudno powiedzieć. W każdym razie sprzedają się.
 Ma pani silne ręce  stwierdził, nie mając nic lepszego do powiedzenia. Sło-
wa nadal wydobywały się z jego ust mimowolnie, jakby były formowane przez osobny
fragment jazni.
 Dziękuję  rzekła Mary Anne Dominie. Cisza.
 Minął pan szpital  powiedziała Mary Anne Dominie.
 Został tam, z tyłu, trochę na lewo. W jej głosie znów pojawił się lęk.
 Czy naprawdę pan tam leci, czy też to tylko...
 Proszę się nie bać  rzekł i tym razem myślał o tym, co mówi; starał się ze wszyst-
kich sił, żeby jego głos był miły i przekonujący.  Nie jestem zbiegłym studentem ani
uciekinierem z obozu pracy.  Odwrócił się i spojrzał jej w oczy.
 Mam kłopoty.
 A więc nie zażył pan żadnego toksycznego środka.
Jej głos drżał. Wydawało się, że spotkało ją to, czego obawiała się przez całe życie.
 Wylądujemy, żeby poczuła się pani bezpiecznie  oznajmił. Odlecieliśmy już do-
statecznie daleko. Proszę nie panikować, nie zrobię pani krzywdy.
Mimo to dziewczyna siedziała sztywno i nieruchomo, czekając na... żadne z nich nie
wiedziało, na co.
Wylądował przy krawężniku w pobliżu ruchliwego skrzyżowania i szybko otworzył
drzwi. Pod wpływem dziwnego impulsu pozostał jeszcze chwilę w śmigaczu, obrócony
twarzą do dziewczyny.
 Proszę wysiąść  powiedziała drżącym głosem.  Nie chcę być nieuprzejma, ale
naprawdę się boję. Mówią o tych oszalałych z głodu studentach, którzy przedostają się
przez barykady wokół kampusów...
 Posłuchaj  rzekł ostro, przerywając potok jej słów.
 Dobrze.
Uspokoiła się; przytrzymując rękami stertę paczek, posłusznie i z lękiem czekała.
117
 Nie powinnaś tak łatwo dawać się przestraszyć, inaczej życie będzie dla ciebie zbyt
trudne.
 Rozumiem.
Pokornie skinęła głową; słuchała uważnie, jakby siedziała w sali wykładowej.
 Zawsze obawiasz się obcych?
 Chyba tak.
Znów skinęła głową; tym razem zwiesiła ją, jakby ją napominał, i w pewnym sensie
tak było.
 Strach  mówił Jason  może wyrządzić ci większą krzywdę niż nienawiść czy
zazdrość. Jeśli się boisz, nie żyjesz pełnią życia. Strach zawsze cię paraliżuje.
 Chyba wiem, o czym pan mówi  powiedziała Mary Anne Dominie.  Pewnego
dnia, rok temu, ktoś zaczął łomotać do moich drzwi, a ja uciekłam do łazienki, zamknę-
łam się i udawałam, że mnie nie ma, bo myślałam, że ktoś chce się włamać... Pózniej do-
wiedziałam się, że to kobieta piętro wyżej włożyła rękę do zlewu z automatycznym od-
pływem, bo wpadł jej nóż, i złapało ją. Jej synek dobijał się do moich drzwi...
 A zatem rozumiesz, o co mi chodzi  przerwał jej Jason.
 Tak. Chciałabym być inna. Naprawdę, ale nie potrafię.
 Ile masz lat?
 Trzydzieści dwa.
To go zdziwiło, wyglądała o wiele młodziej. Najwyrazniej jeszcze nie dorosła. Poczuł
do niej sympatię; decyzja, aby pozwolić mu skorzystać ze śmigacza, na pewno przyszła
jej z wielkim trudem. Pod pewnym względem jej obawy były uzasadnione: nie prosił
o pomoc z powodów, jakie podał.
 Jesteś bardzo miłą osobą  powiedział.
 Dziękuję  odparła ulegle i skromnie.
 Widzisz tę kawiarnię?  zapytał, pokazując nowoczesny, zadbany lokal.  Chodz-
my tam. Chcę z tobą porozmawiać.
Muszę z kimś porozmawiać, pomyślał, obojętnie z kim, inaczej  szóstak czy nie
 postradam zmysły.
 Ale  zaprotestowała niespokojnie  muszę zanieść paczki na pocztę przed dru-
gą, żeby wysłali je popołudniowym transportem do Kalifornii.
 A więc zrobimy to najpierw  oświadczył. Sięgnął do stacyjki, wyjął kluczyk i od-
dał go Mary Anne Dominie.  Ty prowadz. Tak wolno, jak chcesz.
 Panie... Taverner  poprosiła.  Ja chcę tylko zostać sama.
 Nie  odparł.  Nie powinnaś być sama. To cię zabija, dręczy. Przez cały czas, co-
dziennie, powinnaś być wśród ludzi.
Milczenie. Po chwili Mary Anne powiedziała:
118
 Poczta jest na rogu Czterdziestej Dziewiątej i Fulton. Może pan poprowadzić? Je-
stem trochę zdenerwowana.
Wydało mu się to wielkim moralnym zwycięstwem, był zadowolony. Wziął od niej
kluczyki i wkrótce lecieli w kierunku skrzyżowania Czterdziestej Dziewiątej i Fulton.
22
Siedzieli przy stoliku w kawiarni, czystym i atrakcyjnym lokalu z młodymi kelnerka-
mi i stosunkowo niewielką liczbą gości. Szafa grająca dudniła Memory of Your Nose Lo-
uisa Pandy. Jason zamówił tylko kawę, panna Dominie sałatkę owocową i herbatę z lo-
dem.
 Co to za płyty?  spytała. Podał jej albumy.
 O, przecież to pan. Jeśli jest pan Jasonem Tavernerem. A jest pan?
 Tak.
Przynajmniej tego był pewny.
 Nie sądzę, żebym kiedyś słyszała, jak pan śpiewa  powiedziała Mary Anne Do-
minie.  Szkoda, ale niezbyt lubię muzykę pop; najczęściej słucham piosenkarzy folk [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl