,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łazienki i zobaczył ją to na podłodze. Ledwie słyszał głos panny Dominie. Staram się, ale trudno powiedzieć. W każdym razie sprzedają się. Ma pani silne ręce stwierdził, nie mając nic lepszego do powiedzenia. Sło- wa nadal wydobywały się z jego ust mimowolnie, jakby były formowane przez osobny fragment jazni. Dziękuję rzekła Mary Anne Dominie. Cisza. Minął pan szpital powiedziała Mary Anne Dominie. Został tam, z tyłu, trochę na lewo. W jej głosie znów pojawił się lęk. Czy naprawdę pan tam leci, czy też to tylko... Proszę się nie bać rzekł i tym razem myślał o tym, co mówi; starał się ze wszyst- kich sił, żeby jego głos był miły i przekonujący. Nie jestem zbiegłym studentem ani uciekinierem z obozu pracy. Odwrócił się i spojrzał jej w oczy. Mam kłopoty. A więc nie zażył pan żadnego toksycznego środka. Jej głos drżał. Wydawało się, że spotkało ją to, czego obawiała się przez całe życie. Wylądujemy, żeby poczuła się pani bezpiecznie oznajmił. Odlecieliśmy już do- statecznie daleko. Proszę nie panikować, nie zrobię pani krzywdy. Mimo to dziewczyna siedziała sztywno i nieruchomo, czekając na... żadne z nich nie wiedziało, na co. Wylądował przy krawężniku w pobliżu ruchliwego skrzyżowania i szybko otworzył drzwi. Pod wpływem dziwnego impulsu pozostał jeszcze chwilę w śmigaczu, obrócony twarzą do dziewczyny. Proszę wysiąść powiedziała drżącym głosem. Nie chcę być nieuprzejma, ale naprawdę się boję. Mówią o tych oszalałych z głodu studentach, którzy przedostają się przez barykady wokół kampusów... Posłuchaj rzekł ostro, przerywając potok jej słów. Dobrze. Uspokoiła się; przytrzymując rękami stertę paczek, posłusznie i z lękiem czekała. 117 Nie powinnaś tak łatwo dawać się przestraszyć, inaczej życie będzie dla ciebie zbyt trudne. Rozumiem. Pokornie skinęła głową; słuchała uważnie, jakby siedziała w sali wykładowej. Zawsze obawiasz się obcych? Chyba tak. Znów skinęła głową; tym razem zwiesiła ją, jakby ją napominał, i w pewnym sensie tak było. Strach mówił Jason może wyrządzić ci większą krzywdę niż nienawiść czy zazdrość. Jeśli się boisz, nie żyjesz pełnią życia. Strach zawsze cię paraliżuje. Chyba wiem, o czym pan mówi powiedziała Mary Anne Dominie. Pewnego dnia, rok temu, ktoś zaczął łomotać do moich drzwi, a ja uciekłam do łazienki, zamknę- łam się i udawałam, że mnie nie ma, bo myślałam, że ktoś chce się włamać... Pózniej do- wiedziałam się, że to kobieta piętro wyżej włożyła rękę do zlewu z automatycznym od- pływem, bo wpadł jej nóż, i złapało ją. Jej synek dobijał się do moich drzwi... A zatem rozumiesz, o co mi chodzi przerwał jej Jason. Tak. Chciałabym być inna. Naprawdę, ale nie potrafię. Ile masz lat? Trzydzieści dwa. To go zdziwiło, wyglądała o wiele młodziej. Najwyrazniej jeszcze nie dorosła. Poczuł do niej sympatię; decyzja, aby pozwolić mu skorzystać ze śmigacza, na pewno przyszła jej z wielkim trudem. Pod pewnym względem jej obawy były uzasadnione: nie prosił o pomoc z powodów, jakie podał. Jesteś bardzo miłą osobą powiedział. Dziękuję odparła ulegle i skromnie. Widzisz tę kawiarnię? zapytał, pokazując nowoczesny, zadbany lokal. Chodz- my tam. Chcę z tobą porozmawiać. Muszę z kimś porozmawiać, pomyślał, obojętnie z kim, inaczej szóstak czy nie postradam zmysły. Ale zaprotestowała niespokojnie muszę zanieść paczki na pocztę przed dru- gą, żeby wysłali je popołudniowym transportem do Kalifornii. A więc zrobimy to najpierw oświadczył. Sięgnął do stacyjki, wyjął kluczyk i od- dał go Mary Anne Dominie. Ty prowadz. Tak wolno, jak chcesz. Panie... Taverner poprosiła. Ja chcę tylko zostać sama. Nie odparł. Nie powinnaś być sama. To cię zabija, dręczy. Przez cały czas, co- dziennie, powinnaś być wśród ludzi. Milczenie. Po chwili Mary Anne powiedziała: 118 Poczta jest na rogu Czterdziestej Dziewiątej i Fulton. Może pan poprowadzić? Je- stem trochę zdenerwowana. Wydało mu się to wielkim moralnym zwycięstwem, był zadowolony. Wziął od niej kluczyki i wkrótce lecieli w kierunku skrzyżowania Czterdziestej Dziewiątej i Fulton. 22 Siedzieli przy stoliku w kawiarni, czystym i atrakcyjnym lokalu z młodymi kelnerka- mi i stosunkowo niewielką liczbą gości. Szafa grająca dudniła Memory of Your Nose Lo- uisa Pandy. Jason zamówił tylko kawę, panna Dominie sałatkę owocową i herbatę z lo- dem. Co to za płyty? spytała. Podał jej albumy. O, przecież to pan. Jeśli jest pan Jasonem Tavernerem. A jest pan? Tak. Przynajmniej tego był pewny. Nie sądzę, żebym kiedyś słyszała, jak pan śpiewa powiedziała Mary Anne Do- minie. Szkoda, ale niezbyt lubię muzykę pop; najczęściej słucham piosenkarzy folk [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|