,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Richardzie, to strata czasu. Lepiej powiedz mi, co mamy w planie. - Słuchał. - W porządku. Przywiez mi do szpitala zmianę bielizny oraz garnitur. Spotkamy się na bloku operacyjnym. - Tam wezmie prysznic i się przebierze. - Nieważne, gdzie jestem. Zrób, o co cię proszę. Odłożył słuchawkę. Ruszył do kuchni, by zajrzeć do lodówki. Chwilę pózniej, gdy do pomieszczenia wpadła Susie, kończył sok pomarańczowy. - Coś dla ciebie zrobić? - zaproponował. - Tak. Wyjdz z tego domu. - Już się robi. Gdzie jest garaż? - Co takiego?! - wybuchnęła. - Nie możemy razem przyjechać do szpitala. - Dlaczego? Ja też mam tam zajęcia. W czym problem? Popatrzyła na niego spode łba. RS 85 - W tym, panie profesorze, że wszyscy zobaczą, jak zajeżdżasz do pracy moim samochodem w niezobowiązującym stroju. Dla nikogo nie będzie tajemnicą, co jest grane. - Co z tego? - Co z tego! - powtórzyła zrozpaczonym tonem. - Ty jutro stąd wyjedziesz, a ja będę obiektem domysłów i plotek. Kolejny raz. - Otworzyła lodówkę, porwała banana i wypadła z kuchni. - Co masz na myśli, mówiąc kolejny raz"? - Nie dawał jej spokoju. - Już wcześniej o nas gadali? - Nie o tobie i o mnie, ale o mnie i Walterze. O mnie i Gregu. Zawsze tak jest. Wy znikacie, a ja tu zostaję. -Wielkimi krokami szła w stronę garażu. - Nie porównuj mnie z tymi dwoma kretynami. Dobrze wiesz, że tym razem jest inaczej. Tej nocy nic się między nami nie zdarzyło. - Ty o tym wiesz i ja o tym wiem, ale pozostaje faktem, że zajedziesz pod szpital razem ze mną oraz że jutro wyjeżdżasz. - Co mam zrobić? - Wezwij taksówkę i tu na nią poczekaj. - Nie mam na to czasu. O ósmej zaczynam wykład. - Tak czy inaczej będziesz spózniony. Posłuchaj mnie. Od pół roku staram się pozbierać po tym, jak Greg mnie rzucił. I przez cały ten czas widzę współczujące spojrzenia. - Susie, przesadzasz. No i nie przejmuj się tym, co ludzie o tobie powiedzą. Nie zwracaj na to uwagi. Miała ochotę czymś w niego rzucić. - Nic nie rozumiesz! Gwiżdżę na to, co ludzie o mnie powiedzą. Wiem, że szanują mnie jako chirurga i lekarza, ale to trwa zbyt długo i mam już tego dosyć. Moja wytrzymałość ma swoje granice i w tej chwili nie mam siły na nic więcej. Gdy otwierała drzwi do garażu, zorientowała się, że Jackson mimo wszystko zamierza wsiąść do jej auta. Po prostu usadowił się obok niej. - Wysadz mnie kawałek przed szpitalem. - Zniżył głos. - Przejdę się. - Poczuła się bardzo głupio. - Prze... - Nie przepraszaj. Nie musisz. Mimo że jego słowa zabrzmiały całkiem szczerze, pojęła, że coś się zmieniło. Znowu. Zatrzymała samochód parę domów przed szpitalem. RS 86 Uśmiech, który malował się na jego twarzy, kiedy wysiadał, wydał się jej wymuszony. Patrząc za nim, poczuła, że znowu coś traci. - Co się z tobą dzieje? - Włączyła się do ruchu. Jednak dopiero gdy stanęła na swoim miejscu na szpitalnym parkingu i zgasiła silnik, dotarła do niej cała prawda. Było to oczywiste już od jakiegoś czasu, ale ciągle starała się to wyprzeć. - Ja go kocham. RS 87 ROZDZIAA DZIESITY Szła na miękkich nogach do swojego gabinetu. Jak to się stało? Kiedy? Opadła na krzesło. Kocha Jacksona Myersa. Zupełnie inaczej niż Waltera i Grega. Tym razem to jest prawdziwa miłość. Przy tamtych dwóch czuła się bezpiecznie, a z Jacksonem... Pragnęła go i potrzebowała jak powietrza do oddychania. Stał się jej częścią, żywotną, pożądaną, taką, bez której nie da się żyć. A jednak będzie zmuszona obejść się bez tego. Gdy otworzyły się drzwi, wyprostowała się. - Todd, nie rób tego! - Co ja takiego zrobiłem? Pukałem. - Zamknął za sobą drzwi. - Szefowo, wszystko w porządku? - Oczywiście - rzuciła. - Dlaczego pytasz? Coś ci się nie podoba? - Skądże. - Położył teczki na biurku. - No, mów. - Co mam mówić? - To spojrzenie, język ciała... - Nie podoba ci się moje spojrzenie? - rzuciła. Wiedziała przy tym, że zachowuje się jak pies dingo uwięziony w klatce. - Czytam w nim zdumienie. - O, nie! - jęknęła. - Susie, co się stało? Jemu można zaufać. Nie znała drugiej tak lojalnej osoby. - Todd, zakochałam się. - No to co? - Jak to no to co"? - Wiem o tym od poniedziałku. - Nieprawda! W poniedziałek nie byłam zakochana. - Ale... na dobrej drodze. Nie rezygnuj. - Aatwo ci mówić. - Wiedz... - pokiwał wskazującym palcem - że ja rzadko się mylę. - Dziękuję ci, mój osobisty doradco w sprawach sercowych, ale nie potrzebuję twojej rady. Tu żadna rada nie pomoże. - Przecież go kochasz. - Kochałam Waltera i Grega. Wyleczyłam się z nich, więc wyleczę się również z Jacksona. Todd ściągnął brwi. RS 88 - Tak sądzisz? - Muszę. Zebrała się w sobie, by skoncentrować się na pracy. Kolejny zabieg rekonstrukcji dłoni pani Kazinski przebiegł sprawnie, co bardzo podniosło ją na duchu. Tego wieczoru z okazji oficjalnego pożegnalnego przyjęcia włożyła ostatnią kreację z zestawu, który kupiła specjalnie na okoliczność wizyty profesora Jacksona Myersa. Chciała zaprezentować się doskonale. Pragnęła znowu ujrzeć błysk pożądania w jego oczach. Jednocześnie bała się tego spotkania. Suknia miała górę z szafirowego aksamitu, a dół z jasnoniebieskiego jedwabiu. W tej kreacji Susie poczuła się tak piękna jak nigdy dotąd. Połowę włosów upięła na czubku głowy, reszta opadała na ramiona. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|