, 249. Clark Lucy Ĺťycie na walizkach 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Richardzie, to strata czasu. Lepiej powiedz mi, co mamy w planie. -
Słuchał. - W porządku. Przywiez mi do szpitala zmianę bielizny oraz
garnitur. Spotkamy się na bloku operacyjnym. - Tam wezmie prysznic i się
przebierze. - Nieważne, gdzie jestem. Zrób, o co cię proszę.
Odłożył słuchawkę. Ruszył do kuchni, by zajrzeć do lodówki. Chwilę
pózniej, gdy do pomieszczenia wpadła Susie, kończył sok pomarańczowy.
- Coś dla ciebie zrobić? - zaproponował.
- Tak. Wyjdz z tego domu.
- Już się robi. Gdzie jest garaż?
- Co takiego?! - wybuchnęła. - Nie możemy razem przyjechać do szpitala.
- Dlaczego? Ja też mam tam zajęcia. W czym problem?
Popatrzyła na niego spode łba.
RS
85
- W tym, panie profesorze, że wszyscy zobaczą, jak zajeżdżasz do pracy
moim samochodem w niezobowiązującym stroju. Dla nikogo nie będzie
tajemnicą, co jest grane.
- Co z tego?
- Co z tego! - powtórzyła zrozpaczonym tonem. - Ty jutro stąd wyjedziesz,
a ja będę obiektem domysłów i plotek. Kolejny raz. - Otworzyła lodówkę,
porwała banana i wypadła z kuchni.
- Co masz na myśli, mówiąc  kolejny raz"? - Nie dawał jej spokoju. - Już
wcześniej o nas gadali?
- Nie o tobie i o mnie, ale o mnie i Walterze. O mnie i Gregu. Zawsze tak
jest. Wy znikacie, a ja tu zostaję. -Wielkimi krokami szła w stronę garażu.
- Nie porównuj mnie z tymi dwoma kretynami. Dobrze wiesz, że tym
razem jest inaczej. Tej nocy nic się między nami nie zdarzyło.
- Ty o tym wiesz i ja o tym wiem, ale pozostaje faktem, że zajedziesz pod
szpital razem ze mną oraz że jutro wyjeżdżasz.
- Co mam zrobić?
- Wezwij taksówkę i tu na nią poczekaj.
- Nie mam na to czasu. O ósmej zaczynam wykład.
- Tak czy inaczej będziesz spózniony. Posłuchaj mnie. Od pół roku staram
się pozbierać po tym, jak Greg mnie rzucił. I przez cały ten czas widzę
współczujące spojrzenia.
- Susie, przesadzasz. No i nie przejmuj się tym, co ludzie o tobie
powiedzą. Nie zwracaj na to uwagi.
Miała ochotę czymś w niego rzucić.
- Nic nie rozumiesz! Gwiżdżę na to, co ludzie o mnie powiedzą. Wiem, że
szanują mnie jako chirurga i lekarza, ale to trwa zbyt długo i mam już tego
dosyć. Moja wytrzymałość ma swoje granice i w tej chwili nie mam siły na
nic więcej.
Gdy otwierała drzwi do garażu, zorientowała się, że Jackson mimo
wszystko zamierza wsiąść do jej auta. Po prostu usadowił się obok niej.
- Wysadz mnie kawałek przed szpitalem. - Zniżył głos. - Przejdę się. -
Poczuła się bardzo głupio.
- Prze...
- Nie przepraszaj. Nie musisz.
Mimo że jego słowa zabrzmiały całkiem szczerze, pojęła, że coś się
zmieniło. Znowu. Zatrzymała samochód parę domów przed szpitalem.
RS
86
Uśmiech, który malował się na jego twarzy, kiedy wysiadał, wydał się jej
wymuszony. Patrząc za nim, poczuła, że znowu coś traci.
- Co się z tobą dzieje? - Włączyła się do ruchu.
Jednak dopiero gdy stanęła na swoim miejscu na szpitalnym parkingu i
zgasiła silnik, dotarła do niej cała prawda. Było to oczywiste już od jakiegoś
czasu, ale ciągle starała się to wyprzeć.
- Ja go kocham.
RS
87
ROZDZIAA DZIESITY
Szła na miękkich nogach do swojego gabinetu. Jak to się stało? Kiedy?
Opadła na krzesło.
Kocha Jacksona Myersa. Zupełnie inaczej niż Waltera i Grega. Tym razem
to jest prawdziwa miłość. Przy tamtych dwóch czuła się bezpiecznie, a z
Jacksonem... Pragnęła go i potrzebowała jak powietrza do oddychania. Stał
się jej częścią, żywotną, pożądaną, taką, bez której nie da się żyć. A jednak
będzie zmuszona obejść się bez tego.
Gdy otworzyły się drzwi, wyprostowała się.
- Todd, nie rób tego!
- Co ja takiego zrobiłem? Pukałem. - Zamknął za sobą drzwi. - Szefowo,
wszystko w porządku?
- Oczywiście - rzuciła. - Dlaczego pytasz? Coś ci się nie podoba?
- Skądże. - Położył teczki na biurku. - No, mów.
- Co mam mówić?
- To spojrzenie, język ciała...
- Nie podoba ci się moje spojrzenie? - rzuciła. Wiedziała przy tym, że
zachowuje się jak pies dingo uwięziony w klatce.
- Czytam w nim zdumienie.
- O, nie! - jęknęła.
- Susie, co się stało?
Jemu można zaufać. Nie znała drugiej tak lojalnej osoby.
- Todd, zakochałam się.
- No to co?
- Jak to  no to co"?
- Wiem o tym od poniedziałku.
- Nieprawda! W poniedziałek nie byłam zakochana.
- Ale... na dobrej drodze. Nie rezygnuj.
- Aatwo ci mówić.
- Wiedz... - pokiwał wskazującym palcem - że ja rzadko się mylę.
- Dziękuję ci, mój osobisty doradco w sprawach sercowych, ale nie
potrzebuję twojej rady. Tu żadna rada nie pomoże.
- Przecież go kochasz.
- Kochałam Waltera i Grega. Wyleczyłam się z nich, więc wyleczę się
również z Jacksona.
Todd ściągnął brwi.
RS
88
- Tak sądzisz?
- Muszę.
Zebrała się w sobie, by skoncentrować się na pracy. Kolejny zabieg
rekonstrukcji dłoni pani Kazinski przebiegł sprawnie, co bardzo podniosło ją
na duchu.
Tego wieczoru z okazji oficjalnego pożegnalnego przyjęcia włożyła
ostatnią kreację z zestawu, który kupiła specjalnie na okoliczność wizyty
profesora Jacksona Myersa. Chciała zaprezentować się doskonale. Pragnęła
znowu ujrzeć błysk pożądania w jego oczach. Jednocześnie bała się tego
spotkania.
Suknia miała górę z szafirowego aksamitu, a dół z jasnoniebieskiego
jedwabiu. W tej kreacji Susie poczuła się tak piękna jak nigdy dotąd.
Połowę włosów upięła na czubku głowy, reszta opadała na ramiona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl