, Cudownie ocalona Bahia Bakari 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Skoro tak chce mnie zobaczyć, dlaczego jej tu nie
ma?  pomyślałam.
Jednak nic nie mówię. Pan prezydent tłumaczy mi, że
zobaczę ją w Pałacu Elizejskim.
 Przyjedziesz do pałacu z całą swoją rodziną.
Tato jest bardzo dumny. Uśmiecha się i patrzy na
mnie z czułością.
Potem prezydent pyta, jak siÄ™ czujÄ™ i czy zgadzam siÄ™
na wspólne zdjęcie. Niestety na tej wspólnej fotografii
wcale mnie nie widać, ponieważ jeden z lekarzy zasłonił
mi twarz ręką. Wizyta prezydenta trwa około dwudziestu
minut. Po czym Nicolas Sarkozy uśmiecha się, ostatni raz
podaje mi rękę i wychodzi z pokoju. Drzwi się zamykają,
a na korytarzu jeszcze długo słychać szuranie butów i
głośne rozmowy. Wreszcie znowu zapada cisza. A ja
wprost nie mogę się otrząsnąć ze zdziwienia. Nawet
jeżeli, co oczywiste, jestem wzruszona i dumna z tych
odwiedzin, to jestem też zaskoczona, że spotkanie z
prezydentem Republiki Francuskiej Nicolasem Sarkozym
nie wywarło na mnie większego wrażenia. Nawet
odwiedziny głowy państwa nie powstrzymały mnie od
myślenia o mamie...
Dzisiaj Badian, Badrou i Badawy przychodzÄ… mnie
odwiedzić w szpitalu. Jestem zadowolona. To nasze
pierwsze spotkanie od mojego powrotu do Francji. Tak
dużo o nich ostatnio myślałam. I dryfując na środku
oceanu, i w szpitalu El-Maarouf, i potem w rzÄ…dowym
samolocie. Teraz też o nich myślę i wiem, że od chwili
wypadku ponoszę za nich ogromną odpowiedzialność.
Muszę zastąpić im mamę. Badian i Badrou całują mnie.
Badrou od razu nie może się powstrzymać od
przedrzezniania mnie. Również Badawy jest zadowolony,
że mnie widzi. Biega po pokoju, pokrzykując z radości.
Za każdym razem, gdy jest blisko, łapię go za rękę,
przytulam i obsy puję pocałunkami. Zapach jego skóry
uspokaja mnie. Badawy śmieje się ze szczęścia. %7łeby
zrobić mi przyjemność, włożył koszulkę ze
Spider-Manem. Z Badian i Badrou po prostu rozmawiamy
 o wszystkim i o niczym  jak gdyby nigdy mc. Nie
mówimy ani o wypadku, ani o mamie. To zbyt bolesne
tematy i nadal cierpimy z powodu jej nieobecności.
Nie rozmawiamy też o czekających mnie operacjach.
Badian i Badrou opowiadają mi za to o koleżankach, o
tym, co się wydarzyło w domu, co robią podczas wakacji i
o domu ciotki w Combs-la-Ville, u której chwilowo
mieszkajÄ….
Tato przychodzi do szpitala tak często, jak to tylko
możliwe, chociaż jest bardzo zajęty pracą w
stowarzyszeniu ofiar wypadku, któremu przewodniczy.
Jest przecież ojcem jedynej uratowanej osoby i stanowi
dla krewnych ofiar symbol nadziei. Regularnie
przychodzÄ… do mnie w odwiedziny trzy ciotki, wuj, a
także dalsi kuzyni i kuzynki. Wszyscy są uśmiechnięci i
czują się swobodnie. Przychodzą zobaczyć się z
siostrzenicą, bratanicą, jednym słowem: z krewną, a nie z
 cudem uratowanÄ… , jak nazywajÄ… mnie w mediach.
Jestem zadowolona, że nikt przy mnie nie płacze. Goście
przewijajÄ… siÄ™ bez przerwy, jedni wychodzÄ…, drudzy
przychodzÄ…. I bardzo dobrze, bo jestem stale czymÅ›
zaabsorbowana i nie mam czasu na rozpamiętywanie tego,
co się wydarzyło. Wszyscy mi coś przynoszą: drobne
prezenty, owoce, słodycze. Na oddziale, na którym leżę,
chorzy mają prawo tylko do dwóch wizyt dziennie.
Lekarze tłumaczą mi, że powinnam dużo wypoczywać i
unikać przemęczenia. Zapominają jednak, że najbardziej
męczy właśnie smutek i samotność. Ale ja nie chcę być
sama  wypoczęta, lecz smutna. Chcę znowu poczuć, że
żyję w dużej rodzinie. Na szczęście moja rodzina nie
przejmuje siÄ™ szpitalnymi przepisami i ciÄ…gle ktoÅ› siedzi
obok mojego łóżka. Jestem z tego zadowolona, nawet jeśli
niekiedy wieczorem czuję się bardzo zmęczona.
Za każdym razem, gdy zostaję sama, myślę głównie o
mamie. Dowiaduję się z telewizji, że 8 lipca odnaleziono
szczątki ciał w okolicy wyspy Mafia, u wybrzeży
Tanzanii, trzysta osiemdziesiąt kilometrów na północny
zachód od Moroni. Prądy morskie i wysokie fale
przenosiły ciała na odległość sześćdziesięciu kilometrów
dziennie. Są to pierwsze odnalezione zwłoki ofiar
katastrofy. Kapitan fregaty »Nivóse«, na podstawie siÅ‚y
prądów morskich oraz prędkości i kierunku wiatru,
obliczył siłę dryfu i określił, gdzie należy szukać
szczątków samolotu, po czym popłynął w to miejsce. W
połowie drogi między Moroni a wybrzeżem Tanzanii
udało się wyłowić dryfujące ciała i resztki Airbusa
310-300. Francuskie i tanzańskie ekipy ratownicze
zaprzestały poszukiwań ciał w połowie lipca. Jedynie
amerykański robot podwodny, będący w stanie pracować
na głębokości tysiąca metrów, który znajduje się na
pokÅ‚adzie statku »Ares«, może jeszcze odnalezć ciaÅ‚a
ofiar uwięzione w kokpicie samolotu na dnie oceanu.
Modlę się o odnalezienie ciała mamy, żebyśmy mogli
wyprawić jej pogrzeb. Gdy mama spocznie w spokoju,
tato, Badian, Badrou, Badawy i ja będziemy mogli
rozpocząć nowe życie.
* * *
Już od dziesięciu dni leżę unieruchomiona w łóżku.
Dzisiaj odwiedzi mnie moja najlepsza przyjaciółka,
Elodie, ze swoją mamą. To jedyna z moich przyjaciółek,
która przyszła do szpitala. Z niecierpliwością oczekuję jej
przyjścia. Drzwi się otwierają i widzę Elodie, jak zwykle
w dużych okularach. Wita się ze mną i promiennie się
uśmiecha. Betty, jej mama, która była najlepszą
przyjaciółką mojej mamy, elegancko się dziś ubrała. Chce
w ten sposób zrobić mi przyjemność i przede wszystkim
oddać hołd mamie. Elodie ma dla mnie prezent:
szaro-białą piżamę, którą natychmiast postanawiam
zachować do końca życia, nawet jeśli nie będzie się już
nadawała do noszenia. Rozmawiamy jak przed
wypadkiem  tak jak mogą rozmawiać tylko dwie
najlepsze przyjaciółki. Mówimy o koncercie zespołu
Jonas Brothers w listopadzie w Paryżu i o tym, ze nie
mamy za co kupić biletów. Betty przysłuchuje się z
uśmiechem na twarzy.
Elodie wypytuje mnie o moje obrażenia i jest
ciekawa, czy już próbowałam chodzić.
 Jeszcze nie, odkąd przyjechałam, to tylko leżę.
Mam nadzieję, że jak wstanę, to od razu nie upadnę. Ale
na razie z powodu złamania kości miednicy nie będę
próbować.
Czas szybko mija i przychodzi chwila, kiedy Elodie i
Betty muszą wyjść. Nie mogą zostać nawet kwadrans
dłużej  z powodu przeklętych przepisów i zaleceń
lekarzy. Złości mnie to.
* * *
Ale pytanie Elodie intryguje mnie. Chciałabym mieć
pewność, że jeszcze kiedykolwiek będę chodzić. Na kilka
dni przed wyjściem ze szpitala nie wytrzymuję. Wstaję i
decyduję się na samodzielne przejście do łazienki. Zawsze
w takiej sytuacji wołałam pielęgniarkę, ale dzisiaj chcę
pójść bez czyjejkolwiek pomocy. Podnoszę się z łóżka.
Kolana pracujÄ…. Posuwam siÄ™ krok po kroku, unikajÄ…c
zbyt gwałtownych ruchów. Nasłuchuję, czy nie zbliża się
pielęgniarka lub lekarz. Boję się, że jak mnie zobaczą
stojącą w pokoju, zabronią mi prób chodzenia, a ja
przejmuję się zakazami, tak jak mój ojciec. Ale tak bardzo
mam dość tego wołania o pomoc za każdym razem, gdy
chcę pójść do toalety. Nasłuchuję  na korytarzu panuje
zupełna cisza. Mogę iść. Za chwilę otwieram drzwi do
Å‚azienki. Nareszcie czujÄ™ siÄ™ swobodnie. W sytuacjach
intymnych lepiej radzić sobie samemu. Dzień po dniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl