, Gill Judy Gwiezdny marzyciel 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

RS
64
Jak zranić? Zapytała o to.
- To ten jej syn... Art. Morderca i degenerat. Widziałem go w tym
strasznym czasie i zadzwoniłem na policję. Czułem, że to on, choć nie
byłem pewien. Dopiero potem znalezli... dowody.
Udała zaszokowaną.
- Art? Art Fowler? Czy znaczy to, że widywałeś się z Grace?
- Lepiej zostawmy to, kochanie. Tak, widywałem ją często, bardzo
często po śmierci Mata. Po tym, jak został zamordowany. Nikt o tym nie
wie, nawet jego dzieci, ale było to z całą pewnością morderstwo.
Kathy wstrząsnął mimowolny dreszcz. Tyle zła... tyle krwi... Rachel
nie mogła wiedzieć.
Ale czy to możliwe, by Gabe domyślał się i ukrył tę straszną
tajemnicę?
- Dlaczego nie poślubiłeś Grace po śmierci Mata Fowlera? - zapytała.
- Potrzebowaliście się nawzajem, podtrzymałbyś ją na duchu...
- %7ładne z nas nie powtórzyłoby dawnego błędu, kochanie. Drugie
małżeństwo... Nie chcieliśmy dawać złego przykładu wam, naszym
dzieciom. Ale co jest dla was naprawdę dobre, a co złe, to odwieczny
dylemat rodziców.
- Powinniście się dawno pobrać - podsumowała Kathy.
- %7łebyście byli z Gabrielem pod jednym dachem? Już jako
dwunastolatka robiłaś do chłopaka słodkie oczy. Może to była przyjazń,
ale z wiekiem przerodziłaby się w inne uczucie, jestem tego pewien. A w
oczach ludzi uchodzilibyście za rodzeństwo. Poza tym, był jeszcze Art.
Obawiałem się go i czułem do niego głęboką niechęć, choć nigdy nie
wyjawiłem tego Grace. Potem było już za pózno...
Dopił whisky i nalał następną porcję. Kathy patrzyła przez chwilę na
przeświecający bursztynowy płyn - taki kolor miały oczy Gabriela. Z
zamyślenia wyrwał ją głos ojca.
- Nie ufałem temu człowiekowi. Zawsze był nieopanowany,
niepoczytalny. Mściwy, podstępny chłopak... Nie zniósłbym myśli, że
mieszka z nami w jednym domu. Gdy pozostał tylko on, a wy
RS
65
wyjechaliście, próbowałem nakłonić Grace do małżeństwa, lecz
postanowiła poczekać, aż Rachel się usamodzielni i przeprowadzi. Nie
chciała zostawić córki z przyrodnim bratem, a mój dom był za mały dla
trzech osób. Wreszcie Rachel poznała Grahama, zaręczyła się, zamierzali
udać się na wybrzeże. Mogliśmy więc pobrać się bez przeszkód. Lecz
powiedz, jak wiele wiesz o sprawie Arta? Pytam, bo Grace powiedziała
mi, że widziała cię z Gabrielem na jego statku, a to przecież jego brat.
Poza tym, boję się o tym mówić. Może potępisz mnie jak jego matka i
siostra...
Mike przerwał, jego twarz była maską bólu. Kath przytuliła jego dłoń
do policzka.
- Nigdy, tato. Zrobiłabym to samo.
- Nawet gdyby chodziło o brata twego ukochanego?
- Nawet. Jesteś dobry i prawy. Honor nakazał ci powiedzieć prawdę za
cenę cierpienia i utraty przyjaciół.
- Gdybym wiedział, że stracę Grace, z chęcią cofnąłbym czas...
- Nazwałeś Gabriela moim  ukochanym". Nie był nim, zanim nie
wstąpił do floty.
- Więc jednak... Moja wieloletnia czujność wtedy osłabła.
- Czujność nie ma z tym nic wspólnego. To on wybrał.
- Więc najwyższy czas ci powiedzieć. - Mike pochylił się w kierunku
córki. - Twój Gabe tu mieszka, Kathy, ale nie jest już wolny. Nie ma, co
prawda żony, ale pozostał z nim mały chłopiec ...
- Wiem wszystko, tato - przerwała mu z uśmiechem. - Byłam tam. A
to, co usłyszałam o Arcie...- nie dokończyła, w tej chwili skrzypnęły
drzwi wejściowe.
- Mike, muszę z tobą natychmiast porozmawiać - dobiegł z korytarza
donośny głos Gabriela. - Kathy jest u mnie od przedwczoraj. Pamiętaj,
ona nie wie, że sprzedałeś gazetę. Nie mów jej. Ona jest...
- Jestem tutaj - wykrzyknęła, wyłaniając się zza pleców ojca.
Fowler cofnął się. Dziewczyna blada i drżąca wlepiła w niego wzrok
pełen żalu i smutku.
RS
66
- Myślałem, że jesteś w moim domu. Przecież nakazałem Kevinowi
wyraznie...
- %7łeby mnie zatrzymał? - dokończyła. - Widocznie Kevin uznał moje
prawo wyboru. Przepraszam, że cię zawiodłam, Gabe.
- To może... porozmawiamy?
- Mieliśmy na to dość czasu ostatniej nocy. Zresztą, to co
powiedziałeś, dość namieszało mi w głowie.
- Chciałem tylko wytłumaczyć Ricky'emu, dlaczego nie biorę go na
noc do domu... %7łe będzie musiał zostać z synkiem Janetów, Luke'em. A
w rzeczywistości chciałem mieć więcej czasu na...
- Na wyszorowanie pokładu? - dokończyła z ironią.
Mike chrząknął znacząco.
- Jeśli nie macie nic przeciwko temu, zostawię was samych. Odwiedzę
sąsiada. Może... paru sąsiadów... - chwycił marynarkę i już go nie było.
Gabe usiadł na jego miejscu, Kathy stała naprzeciwko. Zapanowała
pełna napięcia cisza, przerywana jedynie poskrzypywaniem starego
bujanego fotela.
- Zostawiłem Ricky'ego - kontynuował Gabriel - by porozmawiać
poważnie. Jest wiele rzeczy, o których nie wiesz. A może także
chciałem... kochać się z tobą.
- Miło, że wreszcie uwzględniłeś mnie w swoich planach, co prawda,
trochę pózno... - rzuciła z ironią, mimo że myśl o wspólnej nocy
podekscytowała ją mocno. - Dałeś mi do zrozumienia tylko to, co
poprzednio, że pragniesz mnie, lecz musisz z tym walczyć. Trudno mi
było czekać na nowy  przypływ czułości". To twoje ulubione określenie
i jednocześnie pretekst do ucieczki. Zbyt się wtedy odkrywasz, a ja
kompletnie nie wiem, co jest grane. Nienawidzę tego!
- Kath - rzekł skruszony. - Wróć ze mną do domu. Pokażę ci
prawdziwy  przypływ czułości", dowiesz się wszystkiego, przyrzekam...
Do licha, przecież mnie kochasz!
- Tak... - przygładziła jego krótkie, zmierzwione włosy.
- To na co jeszcze czekamy? Chciałem dobrze dla nas wszystkich. Ale
RS
67
nie bądz zazdrosna o Rickye'go, to tylko mały chłopiec. Przecież
potrafisz to zrozumieć
Próbowała nim potrząsnąć, lecz było tak, jakby próbowała ruszyć z
miejsca skałę.
- Chciałeś upewnić się, czy dziecko jest pod dobrą opieką, zapewniłeś
mu ją, a o mnie nie pomyślałeś. Kevin, widząc mnie w tym stanie, nie
wahał się ani chwili!
- Ja też nie wahałem się ani chwili. Gdy cię ujrzałem, wiedziałem, że
zabiorę cię z sobą i nie pozwolę odejść. Jesteś moja, Kathy. Należymy do
siebie - pocałował ją powoli, namiętnie.
- Przestań! - odepchnęła go lekko. - Najpierw musisz mi wszystko
wyjaśnić.
- Nie mogę mówić... Nie mogę myśleć... Jest coś, czego potrzebuję
bardziej i to ogarnia mnie bez reszty. Chciałem być spokojny,
opanowany, ale przy tobie to niemożliwe.
Chciała się wymknąć z objęć Gabriela, rozpaczliwie kręciła głową,
coraz wolniej i wolniej, dopóki nie złączył ich ust długi, upajający
pocałunek.
- Wiesz, gdy cię ujrzałem wśród szalejących fal na dachu samochodu,
wyglądałaś jak mały posążek Buddy. Nawet w połowie nie byłaś tak
zaskoczona, jak ja, a przynajmniej dobrze udawałaś.
- %7łycie przyzwyczaiło mnie do niebezpieczeństw i niespodzianek,
Gabe. Ale uwierz, to była najmilsza niespodzianka, jaką przeżyłam.
- O tak! - udawał urażonego. - Równie dobrze mógł przybyć do ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl