,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
podczas tego sezonu znalezć żonę. To jednak rodziło poważny dylemat. Chatham był atrakcyjną partią. Rodzice każdej panny na wydaniu, która mogła aspirować do godności hrabiny, musieli rozważyć wszystkie za iprzeciw takiego małżeństwa: zdobycie wysoce pożądanej godności hrabiowskiej wiązało się zkoniecznością poślubienia znanego rozpustnika, awdodatku na tę godność padał cień niewyjaśnionej śmierci Elliotta. Riordan wyobrażał sobie, jakie dyskusje toczyli półgłosem rodzice córek zaproszonych na dzisiejsze przyjęcie. Wjaki sposób spędza pan wolny czas, milordzie? zapytała lady Helena, wyrywając go zzamyślenia. Ostatnio mam niewiele wolnego czasu odparł Riordan lakonicznie. Nie pomagał lady Helenie wpodtrzymaniu konwersacji, bo zależało mu na łowieniu strzępów rozmowy Maury zowdowiałym baronem, tym bardziej że roześmiała się zczegoś, co jej powiedział, aHesperly zdecydowanie zbytnio interesował się falującym podczas śmiechu stanikiem jej sukni. Ale kiedy zdarzy się panu wolna chwila, to wjaki sposób najchętniej ją pan spędza? Zpewnością ma pan jakieś hobby? nalegała lady Helena. Maluję. Maura nadal się śmiała. Do licha, nie po to wydał przyjęcie, żeby ona znalazła sobie męża! Nagle ogarnęła go zazdrość. Czy Maura chciała wyjść za mąż? zastanowił się. Na pewno, wszystkie kobiety tego pragnęły, nawet guwernantki. Dlaczego nie pomyślał otym wcześniej? Postarał się spojrzeć na barona Hesperly jej oczami. Dla guwernantki mógł stanowić łakomy kąsek: utytułowany wdowiec zdwójką dorosłych dzieci, niewymagających już opieki. Jako mężczyzna jeszcze całkiem atrakcyjny, czterdziestoparoletni, oniezbyt wydatnym brzuszku. Miał takie same szare oczy jak córka, mądre idobre. Robił wrażenie łagodnego znatury. Ale Maura potrzebowała od mężczyzny czegoś więcej! Aco pan maluje? Lady Helena nie ustawała wwysiłkach podtrzymania rozmowy. Trudno powiedzieć, ostatnio niewiele malowałem odpowiedział uprzejmie Riordan, choć miał ochotę warknąć: akty , żeby ją zniechęcić. Ma pan ulubionego malarza? Ja podziwiam prace Turnera. Tak, Tycjana stwierdził Riordan znagłym ożywieniem. Udawał, że patrzy na lady Helenę, choć wrzeczywistości spoglądał poza nią. Tycjan wniesamowity sposób bawi się kolorem. Godzinami wpatrywałem się wjego obrazy wWenecji. Znał dzieła Tycjana na pamięć. Określenie godzinami było niedomówieniem. Wrzeczywistości całe dnie studiował Wniebowzięcie Najświętszej Marii Panny na ołtarzu kościoła Santa Maria Gloriosa dei Frari. Ręce zaczęły go świerzbić. Najchętniej wyrzuciłby zdomu wszystkich gości, zaciągnął Maurę na górę ipopracował nad obrazem. Aż do końca obiadu bawił się wmyślach obrazami Maury wpracowni: układał ją na otomanie wrozmaitych pozach, zrozpuszczonymi włosami, czasami wubraniu, aczasami bez, arównocześnie gratulował sobie wduchu prowadzenia gładkiej konwersacji zlady Heleną. Awięc podróżował pan? Lady Helena była wyraznie pod wrażeniem, azarazem pełna wdzięczności, że wreszcie podsunął jej temat rozmowy. Riordana jednak kompletnie to nie obchodziło. Był zbyt zajęty śledzeniem każdego ruchu Maury. Dopiero kiedy ciotka Sophie wstała od stołu, by przejść wraz zdamami do salonu na herbatę, Riordan zrozumiał, że lady Helena chyba nie do końca uległa jego czarowi. Odezwała się bowiem na tyle głośno, by jej słowa dotarły do stojących wpobliżu osób. To było wielce pouczające, lordzie Chatham oświadczyła, gdy Maura minęła ją wdrodze do salonu. Zawsze ciekawi mnie, co robi mężczyzna pozostawiony samemu sobie. Mam nadzieję, że znajdzie pan czas, by nacieszyć się swoim, hm, malarstwem. Przyjęcie wkrótce dobiegło końca. Wielu gości wybierało się jeszcze tego wieczoru na bale. Riordan również. Był oczekiwany na raucie uDalforthów, ale nie miał szczególnej ochoty tam iść. Chyba że Maura zgodziłaby się mu towarzyszyć, awiedział, że to niemożliwe. Ztrudem zmusił ją do udziału wprzyjęciu. Jej opór był jednak zastanawiający. Która dziewczyna nie miałaby ochoty usiąść przy jednym stole ztak szacownym towarzystwem? Nie pojmował powodów jej oporu, ale nie wątpił wjego autentyczność iodczuwał lekkie wyrzuty sumienia. Chciał znią porozmawiać ipodziękować jej za ten wieczór. Nie miał jednak do tej pory szansy. Baron Hesperly ijego córka również wybierali się do Dalforthów izaoferowali mu miejsce wswoim powozie. Nie mógł odmówić, żeby nie wzbudzić podejrzeń lady Heleny, która bacznie go obserwowała. Pozwolił sobie jedynie na [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|