, Plomien_Serca 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łam dobre wieści o przedmiocie pańskich uczuć.  Uśmiechnęła się znowu.  Niech
pana Bóg błogosławi.
Balzac ujął dłoń Calvina.
 Nie warto nawet do niego mówić. Niech mu pani przekaże, że się starałem, ale
muszę już wracać.
 Powiem, że pozostał pan jego szczerym przyjacielem.
447
 Tylko proszę nie posuwać się za daleko!  zawołał Balzac z udaną zgrozą. 
Wolałbym, żeby nie przyjeżdżał w odwiedziny.
Margaret wzruszyła ramionami.
 Gdyby nawet, poradzi pan sobie.
Balzac ucałował jej dłoń, po czym oddalił się raznym krokiem. Margaret przyjrzała
się Calvinowi. Był blady, skórę miał białą i pokrytą liszajami. Zmierdział.
 Tak być nie może  uznała.  Pora się przekonać, gdzie cię trzymają.
Poprowadziła tę posłuszną skorupę człowieka do pensjonatu. Przez chwilę rozwa-
żała, czy nie zostawić go w głównej sali, ale wyobraziła sobie, co by się działo, gdyby
zaczął puszczać wiatry albo i gorzej. Dlatego weszła z nim na schody. Wspinał się bez
oporu, ale po każdym stopniu musiała go pociągnąć na następny; inaczej po prostu sta-
wał nieruchomo. Myśl, by wszystkie je pokonać bez zatrzymywania, okazała się za
trudna dla jego rozproszonego umysłu.
Ryba stała na korytarzu, gdy Margaret dotarła na piętro. Z satysfakcją przekonała
się, że gdy tylko Ryba ją rozpoznała, przestała pokornie schylać głowę, jak niewolnicy,
ale spojrzała jej prosto w oczy.
448
 Nie można wprowadzać na piętro żadnych dżentelmenów, psze pani.
Margaret spokojnie otworzyła drzwi i wepchnęła Calvina do swojego pokoju.
 Mogę cię zapewnić, że on nie jest dżentelmenem.
Po chwili Ryba wśliznęła się za nią i zamknęła drzwi.
 Będzie skandal, psze pani. Ona panią wyrzuci.  Dopiero wtedy przyjrzała się
Calvinowi.  Co mu się stało?
 Rybo, potrzebna mi twoja pomoc. %7łeby sprowadzić tego człowieka z powrotem
do jego ciała.
W największym skrócie opowiedziała Rybie, co się przydarzyło Calvinowi.
 To on przysłał mi z powrotem moje imię?
 Jestem pewna, że nie zdawał sobie z tego sprawy. Jest przerażony i zdesperowany.
 Nie wiem, czy mam go nienawidzić. Cierpię teraz przez cały czas. Ale wiem, że
cierpię.
 Teraz jesteś pełną kobietą  zgodziła się Margaret.  To czyni cię wolną, nawet
jako niewolnicę.
 Czy on ma moc oddania wszystkich imion?
449
 Nie wiem.
 Aha, więc pewnie ten Czarny, co zbiera imiona. Może poznam jego twarz, jak go
zobaczę.
 I nie domyślasz się, gdzie te imiona chowa?
 Nikt nie wie. Nikt nie chce wiedzieć. Nie można zdradzić, czego się nie wie.
 Pomożesz mi go znalezć ? Z tego, co mówił Balzac, zwykle kręci się po porcie.
 Och, łatwo jest go znalezć. Ale jak pani go zatrzyma, żeby nie zabił pani, mnie
i tego Białego naraz?
 Myślisz, że by to zrobił?
 Biała kobieta i biały mężczyzna, którzy wiedzą, że zbiera imiona? Pomyśli, że
ja jestem tą, która zdradziła. - Przeciągnęła palcem po gardle.  Moja szyja, on ją
przetnie. Dzgnie panią w serce. Jemu rozpruje brzuch. To spotyka tych, którzy mówią.
 Rybo, nie potrafię tego wytłumaczyć, ale zapewniam, że nie zdoła nas zaskoczyć.
 Wolę, coby raczej to wyszło niespodziewanie, kiedy on nas zabije.  Znowu
przeciągnęła po szyi.  Niech on się zakradnie od tyłu.
 Wcale nas nie zabije. Staniemy w pewnej odległości.
450
 Co nam to pomoże?
 Wiele potrafię się z daleka dowiedzieć o człowieku, kiedy już wiem, kim jest.
 Mam jeszcze pokoje do sprzątania.
 Pomogę ci  zaproponowała Margaret.
Ryba roześmiała się niemal w głos.
 Jest pani najdziwniejszą białą damą na świecie.
 No tak. . . Przypuszczam, że to wzbudziłoby komentarze.
 Niech pani tu czeka  poleciła Ryba.  Wrócę niedługo. Wtedy będę już na
pani półdniówce. Muszą mi pozwolić wyjść z panią.
* * *
Duńczyk przez cały ranek bezowocnie rozpytywał o Białego, który nagle zrobił się
pusty. Pukał do drzwi, udając, że szuka pracy dla nieistniejącego białego pana  tylko
po to, by niewolnik, który z nim rozmawiał, miał co odpowiedzieć, gdyby go pytano,
kto przyszedł. Wszyscy niewolnicy wiedzieli, oczywiście, kim jest Duńczyk  wśród
Czarnych z Camelotu nikt nie był bardziej znany niż zbieracz imion. No, chyba że Gul-
451
lah Joe, człowiek-ptak, który przylatywał na statki niewolnicze. Nie było więc takiego,
który nie starałby się pomóc. Kłopot polegał na tym, że wszyscy ci ludzie bez imion
utracili wszelką bystrość. Mgliście sobie przypominali, że słyszeli to czy tamto o Bia-
łym, który zachorował, albo Białym, który nie miał władzy w nogach, ale w każdym
przypadku okazywało się, że chodziło o jakiegoś starego kalekę albo człowieka, któ-
ry dawno już umarł na jakąś chorobę. Dopiero popołudniem usłyszał historię, która
brzmiała jak to, czego potrzebował.
Według wskazówek poszedł do taniego pensjonatu, gdzie rzeczywiście, dwaj biali
mężczyzni dzielili ze sobą pokój, a jeden z nich, z Północy, zapadł na niezwykłą choro-
bę.
 On je, on pije, on sika, wszystko robi  powiedział lokaj, który sprzątał w ich
pokoju.  Zmieniani mu spodnie trzy razy na dzień, a myję wszystko dwa razy na
dzień.
Ale obaj wyszli rankiem.
 Ten Francuz, on dostał list, zapakował wszystko, zabrał pustego człowieka i teraz
obu nie ma.
452
 Czy mówił, gdzie zabiera tego chorego?  zapytał Duńczyk.
 On nic do mnie nie mówi.
 Czy ktoś może wiedzieć?
 Chcesz, żebym miał kłopoty, jak zacznę pytać białego bossa?
Duńczyk westchnął.
 Ty mu powiesz, że Francuz i ten drugi winni są mojemu panu pieniądze.
Lokaj zdziwił się wyraznie.
 Twój pan taki głupi, żeby pożyczać im pieniądze?
Duńczyk nachylił się bliżej.
 To kłamstwo  powiedział.  Ty mówisz, że oni są mojemu panu winni pienią-
dze, wtedy biały boss mówi ci, dokąd poszli.
Zajęło to chwilę, ale w końcu lokaj zrozumiał i wycofał się w głąb domu. Kiedy
wrócił, miał już pewne informacje.
 Calvin, ten chory, ma tu żonę brata. W pensjonacie.
 Jaki adres?
 Biały boss nie wie.
453
 Biały boss liczy na łapówkę  uznał Duńczyk.
 Nie, on nie wie.  Lokaj pokręcił głową.  To prawda.
 Jak ja mam ją znalezć, kiedy nie znam adresu?
Lokaj wzruszył ramionami.
 Może najlepiej ty o nią popytaj.
 O co mam pytać? Jest tu podobno taka kobieta z chorym szwagrem o imieniu
Calvin, a mieszka gdzieś w pensjonacie. Dużo mi z tego przyjdzie.
Lokaj patrzył na niego jak na szaleńca.
 Ja nie myślę, że ty dużo się w ten sposób dowiesz. Pewnie szłoby ci lepiej, gdybyś
podawał jej imię.
 Nie znam jej imienia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl