,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uczciwy koÅ„ musi rano dostać porcyjkÄ™ trawy zauważyÅ‚ Bri. Obawiam siÄ™, że nie ma na to czasu przerwaÅ‚a mu Arawis. SkÄ…d ten piekielny poÅ›piech? spytaÅ‚ Bri. PrzebyliÅ›my przecież pustyniÄ™, czy nie? Ale nie jesteÅ›my jeszcze w Archenlandii. A musimy tam być przed Rabadaszem. Och, wyprzedzamy go o caÅ‚e mile. Czyż nie wybraliÅ›my krótszej drogi? Szasto, czy ten kruk nie mówiÅ‚, że to najkrótsza droga? Wcale nie mówiÅ‚, że jest KRÓTSZA odpowiedziaÅ‚ Szasta. PowiedziaÅ‚ tylko, że jest LEPSZA, bo dochodzi siÄ™ niÄ… do rzeki. Jeżeli tamta oaza leży prosto na północ od Taszbaanu, to obawiam siÄ™, że nasza droga musi być dÅ‚uższa. No cóż, ja nie jestem w stanie wÄ™drować dalej bez przekÄ…ski stwierdziÅ‚ Bri. Zdejmij mi wÄ™dzidÅ‚o, Szasto. P-posÅ‚uchajcie odezwaÅ‚a siÄ™ nieÅ›miaÅ‚o Hwin. Podobnie jak Bri czujÄ™, że NIE MOG iść dalej bez jedzenia. Ale kiedy konie majÄ… na grzbiecie ludzi (z ostrogami i tymi innymi rzeczami), to czy nie sÄ… czÄ™sto zmuszane iść dalej, chociaż czujÄ… siÄ™ tak jak my teraz? I czÄ™sto okazuje siÄ™ w koÅ„cu, że mogÄ…. Chodzi m-mi o to, że... czy teraz nie powinniÅ›my dać z siebie nawet wiÄ™cej, teraz, kiedy jesteÅ›my wolnymi koÅ„mi? To wszystko dla Narnii. MyÅ›lÄ™, pani rzekÅ‚ Bri miażdżącym tonem że wiem trochÄ™ wiÄ™cej niż ty o wyprawach i forsownych marszach, i o tym, co może, a czego nie może wytrzymać koÅ„. Hwin nic na to nie odpowiedziaÅ‚a, bÄ™dÄ…c, jak wiÄ™kszość peÅ‚nokrwistych klaczy, istotÄ… bardzo wrażliwÄ… i potulnÄ…, której Å‚atwo jest zamknąć usta. W rzeczywistoÅ›ci miaÅ‚a caÅ‚kowitÄ… racjÄ™ i gdyby Briego dosiadaÅ‚ w tym momencie jakiÅ› Tarkaan, to rumak rychÅ‚o by siÄ™ przekonaÅ‚, że jest zdolny do wielu jeszcze godzin ciężkiego marszu. Ale jednym ze zÅ‚ych skutków zniewolenia jest to, że kiedy nie ma już nikogo, kto by nas do czegoÅ› zmuszaÅ‚, czÄ™sto okazuje siÄ™, że prawie caÅ‚kowicie utraciliÅ›my zdolność do zmuszenia samych siebie do czegoÅ›. Tak wiÄ™c musieli zaczekać, aż Bri coÅ› przekÄ…si , a potem napije siÄ™ wody, i oczywiÅ›cie Hwin i dzieci nie przypatrywaÅ‚y siÄ™ temu bezczynnie, lecz zrobiÅ‚y to samo. DochodziÅ‚a jedenasta, kiedy w koÅ„cu ruszyli w drogÄ™, a i 40 wówczas Bri nie wysilaÅ‚ siÄ™ zbytnio. Utrzymywanie zdrowego tempa przejęła na siebie Hwin, mimo że byÅ‚a sÅ‚absza i bardziej zmÄ™czona. Trzeba przyznać, że dolina, którÄ… jechali, z brÄ…zowÄ… chÅ‚odnÄ… rzekÄ…, z trawÄ…, mchem, dzikimi kwiatami i rodo- dendronami wprost zapraszaÅ‚a do powolnej jazdy. RozdziaÅ‚ 10 PUSTELNIK POAUDNIOWYCH KRESÓW PO KILKU GODZINACH JAZDY dolina rozszerzyÅ‚a siÄ™ i otworzyÅ‚a. Mogli teraz zobaczyć, co jest daleko przed nimi. Rzeka, wzdÅ‚uż której jechali, wpadaÅ‚a tu do drugiej, szerszej i bardziej rwÄ…cej, pÅ‚ynÄ…cej z lewa na prawo, czyli z zachodu na wschód. Za tÄ… nowÄ… rzekÄ… rozpoÅ›cieraÅ‚a siÄ™ czarowna kraina niskich zielonych wzgórz, wznoszÄ…ca siÄ™ Å‚agodnie aż do samych Północych Gór. Na prawo piÄ™trzyÅ‚y siÄ™ skaliste szczyty, niektóre z plamami Å›niegu w żlebach; na lewo, tak daleko, jak siÄ™gaÅ‚ wzrok, ciÄ…gnęły siÄ™ poroÅ›niÄ™te sosnami zbocza, posÄ™pne granie, gÅ‚Ä™bokie wÄ…wozy i bÅ‚Ä™kitne turnie. Szasta nie mógÅ‚ już odnalezć góry Pir wÅ›ród tych szczytów. Natomiast wprost przed nimi w Å‚aÅ„cuchu gór widniaÅ‚a zalesiona przeÅ‚Ä™cz, która bez wÄ…tpienia musiaÅ‚a być owym przejÅ›ciem wiodÄ…cym z Archenlandii do Narnii. Briiii-huuuu! Północ, zielona Północ! zarżaÅ‚ Bri. I z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… wznoszÄ…ce siÄ™ przed nimi wzgórza byÅ‚y bardziej zielone niż cokolwiek Arawis i Szasta wychowani na dalekim poÅ‚udniu mogli sobie dotÄ…d wyobrazić. Serca im rosÅ‚y, gdy kÅ‚usowali w dół, ku zbiegowi rzek, grzmiÄ…c kopytami po kamieniach. PÅ‚ynÄ…ca na wschód rzeka, której zródÅ‚a kryÅ‚y siÄ™ w owych wyższych górach zachodniej części Å‚aÅ„cucha, byÅ‚a wyraznie zbyt wartka i gÄ™sto poprzecinana skalnymi porohami, by marzyć o jej przepÅ‚yniÄ™ciu w tym miejscu. Zaniepokojeni ruszyli wzdÅ‚uż jej brzegu w poszukiwaniu przeprawy i po jakimÅ› czasie znalezli miejsce wystarczajÄ…co pÅ‚ytkie, by przejść rzekÄ™ w bród. Huk bystrego nurtu, pieniste wiry wokół pÄ™cin koni, chÅ‚odne, orzezwiajÄ…ce powietrze i polatujÄ…ce bÅ‚yskawicznymi skokami ważki napeÅ‚niÅ‚y SzastÄ™ dziwnym podnieceniem. Przyjaciele! JesteÅ›my w Archenlandii! zawoÅ‚aÅ‚ Bri, gdy wÅ›ród gÅ‚oÅ›nego plusku i zimnych bryzgów wyszli wreszcie na północny brzeg rzeki. O ile siÄ™ nie mylÄ™, rzekÄ™, którÄ… wÅ‚aÅ›nie przeszliÅ›my, nazywajÄ… KrÄ™tÄ… StrzaÅ‚Ä…. Mam nadziejÄ™, że mieÅ›cimy siÄ™ w czasie mruknęła Hwin. Teraz zaczÄ™li siÄ™ wspinać powoli na zbocze najbliższego wzgórza, które okazaÅ‚o siÄ™ tak strome, że musieli iść zakosami. Kraina, w którÄ… siÄ™ zagÅ‚Ä™bili, przypominaÅ‚a rozlegÅ‚y, dziki park: wszÄ™dzie poroÅ›niÄ™ty trawÄ… i kÄ™pami drzew, nigdy nie dość gÄ™stymi i dużymi, by nazwać je lasem. Szasta, który przez caÅ‚e życie mieszkaÅ‚ w bezleÅ›nej, stepowej okolicy, nigdy nie widziaÅ‚ tylu gatunków drzew. GdybyÅ›cie tam byli, rozpoznalibyÅ›cie na pewno (czego Szasta nie potrafiÅ‚) dÄ™by, buki, srebrne brzozy, jarzÄ™binÄ™ i kasztany. W trawie buszowaÅ‚y króliki, czmychajÄ…ce we wszystkie strony na ich widok, a w pewnym momencie zobaczyli caÅ‚e stado danieli, pierzchajÄ…ce przed nimi do najbliższej kÄ™py drzew. I nigdzie nie byÅ‚o ani Å›ladu drogi czy jakiegoÅ› domostwa. Czy to wszystko nie jest po prostu wspaniale? powiedziaÅ‚a Arawis. Na szczycie pierwszego wzgórza dosiedli koni i Szasta odwróciÅ‚ siÄ™ w siodle, by popatrzyć za siebie. Nie byÅ‚o już widać Taszbaanu; aż do widnokrÄ™gu rozpoÅ›cieraÅ‚a siÄ™ pÅ‚aska pustynia, przerwana tylko wÄ…skÄ…, zielonÄ… rozpadlinÄ…, którÄ… dostali siÄ™ do zbiegu rzek. Hej! zawoÅ‚aÅ‚. A co to takiego?! A co? zapytaÅ‚ Bri i szybko siÄ™ odwróciÅ‚. To samo zrobiÅ‚a Hwin. To rzekÅ‚ Szasta, wskazujÄ…c rÄ™kÄ…. WyglÄ…da jak jakiÅ› dym. Może to pożar? To mi przypomina burzÄ™ piaskowÄ… powiedziaÅ‚ Bri. Przecież nie ma wiatru zauważyÅ‚a Arawis. Och! zawoÅ‚aÅ‚a Hwin. Spójrzcie! Tam siÄ™ coÅ› bÅ‚yszczy. Patrzcie! Przecież to heÅ‚my... i zbroje. I to siÄ™ porusza... to pÄ™dzi w naszÄ… stronÄ™! 41 Na wielkiego Tasza!... odezwaÅ‚a siÄ™ Arawis zduszonym gÅ‚osem. To wojsko. To konnica Rabadasza! OczywiÅ›cie, to oni powiedziaÅ‚a Hwin. Tego siÄ™ wÅ‚aÅ›nie caÅ‚y czas obawiaÅ‚am. Szybko! Musimy być pierwsi w Anwardzie. I bez zastanowienia okrÄ™ciÅ‚a siÄ™ w miejscu na tylnych nogach, a potem ruszyÅ‚a od razu ostrym galopem prosto na północ. Bri podrzuciÅ‚ gwaÅ‚townie Å‚bem i uczyniÅ‚ to samo. PrÄ™dzej, Bri, prÄ™dzej! woÅ‚aÅ‚a Arawis przez ramiÄ™. ByÅ‚ to naprawdÄ™ wyczerpujÄ…cy galop. Gdy tylko osiÄ…gali szczyt kolejnego Å‚aÅ„cucha wzgórz, otwieraÅ‚a siÄ™ przed [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|