,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
takiemu zaufać? Gdyby poprosił, chętnie pokazałaby mu wszystkie swoje rzeczy. Ale nie, on wolał bawić się w śledztwo. - Pospiesz się, Jasmine - powiedział Lyon. - Mamy mało czasu. Sięgnęła po słuchawkę. Tak, zostało już jej mało czasu. Musi przenieść się do rzeczywistego świata, gdzie ludzie mają prawdziwe problemy, i nie dać się wciągnąć w grę podejrzeń Lyona. Pojechali w kierunku północnym. Lyon pozwolił jej prowadzić. To była oczywiście oznaka zaufania. Wielu mężczyzn nawet po pijanemu woli nie przekazywać kierownicy kobiecie. Tak, jak na przykład jej ojciec. - Masz przed sobą długą drogę - powiedział Lyon. - Mogłaś pojechać na południe i skręcić na drogę 264. Byłoby szybciej. Jasmine potrząsnęła głową. - Przecież obiecałam, że zawiozę cię do miasteczka. Droga powrotna to twój problem. - Dzięki. Jasmine czuła się tak, jakby wiozła kogoś obcego, a nie mężczyznę, z którym spędziła kilka nocy. Przecież tyle ze sobą rozmawiali. W każdym razie ona mówiła, a Lyon słuchał. - Dowiedziałam się, że jeśli nie zdążę na trzecią, to czeka mnie podróż z przesiadkami - powiedziała. Z siedzenia obok dobiegł do niej tylko głuchy pomruk. - Sama nie wiem, co się stało z tą pogodą - ciągnęła Jasmine. - Przecież było tak ładnie. Dobrze, że miałam sweter w walizce. Lyon spojrzał na nią koso. %7łółty, zapinany z przodu sweterek wcale nie wydawał się najcieplejszy. - Na bagnach byś w nim nie wytrzymała - powiedział tylko. Jasmine wzruszyła ramionami. - 102 - S R - Nie przyjechałam tutaj, żeby hasać po bagnach - przypomniała mu. Lyon zachowywał się tak, jakby uważał za zupełnie naturalne to, że spędziła z nim tych parę dni. Ciekawe, czy jakaś inna kobieta by z nim wytrzymała. Być może... tak. Teraz, kiedy się wykąpał i uczesał, wyglądał na bardzo przystojnego faceta. Jego broda i wąsy stały się gęstsze niż wtedy, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy. Naprawdę prezentował się ciekawie i... malowniczo. Przy drodze zobaczyli reklamę pobliskiego baru. Co prawda jedli niedawno, ale nie było tego zbyt wiele. Przynajmniej zdaniem Jasmine. - Chcesz się zatrzymać? - spytał, zgadując jej intencje. Jasmine spojrzała na zegarek i westchnęła. - Mamy mało czasu - powiedziała. - Możemy wziąć coś na wynos. To nie miało sensu. Jedzenie w samochodzie zajęłoby im tyle samo czasu, co posiłek na miejscu. Zatrzymali się na opustoszałym parkingu i skierowali do baru. Wewnątrz panował chłód, bo właścicielowi nie chciało się ogrzewać tego miejsca. Jednak przynajmniej tu nie wiało. Jasmine spojrzała na menu, wypisane na wielkim lustrze. - Na co masz ochotę? - spytała. - Fasolówka? Pomidorowa? Szaszłyki? Do baru weszło dwóch mężczyzn w strojach myśliwskich. Tych samych, których widziała w motelu. Co za zbieg okoliczności! Wydawało się, że Lyon nie zwrócił na nich uwagi, ale to były tylko pozory. Jasmine wiedziała, że ich zauważył. - Ja wezmę sza... - zwróciła się do kelnerki, ale Lyon położył dłoń na jej ramieniu. - Dwie kawy i frytki na wynos - powiedział. Jasmine natychmiast zapomniała o myśliwych. - To po co w ogóle się tutaj zatrzymywaliśmy? - spytała rozżalona. - Przecież nie możesz się spóznić na samolot, kochanie - powiedział. Coś w jego głosie i zachowaniu kazało jej powstrzymać się od dalszych komentarzy. Kelnerka szybko podała im dwie kawy w kubkach z przykrywkami oraz - 103 - S R kilka torebek cukru i dwie śmietanki. Następnie wsypała do pojemników tłuste frytki, na które Jasmine spojrzała z obrzydzeniem. Lyon od razu zapłacił i nawet nie czekał na resztę. Sprawnie, sprawniej niż zwykle, podążył do wyjścia, popychając ją przed sobą. - Może teraz powiesz mi, co się stało?! - wybuchnęła, kiedy znalezli się na zewnątrz. Nie miał najmniejszego zamiaru niczego tłumaczyć. Niemal zapędził ją do samochodu. Wcisnął jej w ręce kubki z kawą i torebki z frytkami, a sam usiadł za kierownicą. Zaczął żałować, że nie wzięli jednak jego terenowca. Mógł przecież zwrócić samochód Jasmine do wypożyczalni pózniej. Z piskiem opon wyjechali na drogę. - Hej, tędy się nie jedzie do miasteczka - zauważyła. - Mała zmiana planów - powiedział Lyon. Jasmine westchnęła. - To może powiesz mi przynajmniej, co się dzieje? - powiedziała. - Chodzi o tych dwóch myśliwych, prawda? Lyon milczał przez chwilę. Co jakiś czas zerkał do wstecznego lusterka. - Jak myślisz, ilu myśliwych nosi złote kolczyki? - spytał. - Co takiego? - A do tego jeszcze mają zegarki warte ze dwa kawałki każdy - dodał Lyon. - Skąd o tym wiesz? Jak ci się udało to dostrzec? - dopytywała się. Lyon tylko uśmiechnął się do siebie i nacisnął pedał gazu. - Już są - mruknął. - Jasne, że mają lepszy samochód. Jasmine obejrzała się za siebie. Rzeczywiście, gdzieś w dali pojawiło się jadące auto. Lyon skręcił w pierwszą leśną drogę. - To nie są myśliwi? - spytała. Skinął głową. - Zwietnie, że się tego domyśliłaś. - Widziałam ich już w motelu, ale niczego nie podejrzewałam - powiedziała Jasmine. - Co takiego?! - Gdyby teraz jechali, to znalezliby się pewnie w rowie. - 104 - S R - Weszli, kiedy rozmawiałam z Clemmie. Mówili o polowaniu - dodała Jasmine. - Teraz nikt nie poluje - rzekł ponuro Lyon. - Przynajmniej Clemmie mogła na to zwrócić uwagę. Skoro weszli od frontu, to znaczy, że wcześniej byli już w środku. Jasmine przypomniała sobie swój zeszyt do notatek. Nic jednak nie powiedziała, ponieważ musiałaby zdradzić się ze swoimi podejrzeniami. - No tak, mieli zupełnie nowe ubrania - powiedziała Jasmine. - Jakoś nie przyszło mi to wtedy do głowy. - Trzeba było też zwrócić uwagę na ich kolczyki - dodał. Wyjechali na drogę i ruszyli w przeciwnym kierunku. - To może dać nam do pół godziny przewagi - powiedział Lyon. - Zanim się zorientują, co zrobiliśmy. Lyon docisnął pedał gazu. Droga była pusta, więc pędzili przed siebie jak strzała. - Gonią nas - stwierdził w pewnym momencie Lyon. - Nie są tacy głupi. Jasmine obejrzała się za siebie. Rzeczywiście, samochód fałszywych myśliwych znowu pędził za nimi. Nie chciał jednak ich wyprzedzić i trzymał się kilkaset metrów z tyłu. - Co robimy? Czy nie powinniśmy pojechać na policję? Lyon zaśmiał się tylko. - Musimy najpierw coś zjeść. Zatrzymali się dopiero wówczas, kiedy ruch się nasilił. Lyon podjechał do restauracji dla kierowców i poprosił o dwa hamburgery. Letnią kawę mieli w samochodzie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|