,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
suwały figurkami po makietach. Zaraz potem na korytarzu natknął się na chłopaka w kolczudze, który podążał dokądś z kuszą malowniczo przewieszoną przez ramię. -Sprzedaj - zagadnął Jakub. Chłopak pokręcił przecząco głową i dopiero widok złotej piętnastorublówki go zmiękczył. Egzorcysta zajrzał do kolejnej sali, gdzie jakiś człowiek mówił o czymś otoczony przez gromadkę słuchaczy. Pod jednym z siedzących Jakub wypatrzył odpowiednie krzesło. Podszedł i bezceremonialnie wyciągnął je. -Co jest? - wściekł się słuchacz. - Oddawaj! Jakub musnął palami identyfikator. -Prezes kazał - zełgał. Słuchacz ustąpił i przesiadł się na inne krzesło stojące pod ścianą. W drzwiach Jakub obejrzał się jeszcze na przemawiającego. Ich spojrzenia spotkały się. -Jakub? - zdziwił się prelegent. Egzorcysta zaczął się zastanawiać. Skądś znał tę szczerą szeroką słowiańską twarz. Chyba? Ależ tak. To wredne oblicze widniało na rozlepianych nocą w Wojsławicach listach gończych. Z kieszeni wyjął wymiętą ulotkę. Za szkalowanie ojczystej ziemi, a w szczególności rodzinnej wsi Poszukiwany! Andrzej Pilipiuk. %7ływy lub martwy, (najlepiej martwy). Nagroda sto litrów samogonu! Mieszkańcy wsi Wojsławice Uniósł kuszę, ale przypomniał sobie że nie ma pocisków. Wybitny literat pomachał do niego radośnie. -Następnym razem grafomanie - warknął z nienawiścią Jakub. Błysnął złotymi zębami i zatrzasnął drzwi. Wycofał się do piwnicy z piwem. Ogłuszony zaczął przychodzić do siebie, więc związał go i zakneblował. Krzesło roztrzaskał o ścianę. Zza cholewki kamasza wyjął bagnet i zręcznie wystrugał dziesięć bełtów. -Prawdziwe osikowe drewno - mruknął. - Teraz się zabawimy. Wszedł na piętro i przyszpilił do ściany ogłoszenie: Uwaga! Wszystkie wampiry proszone są na naradę. Piwnica nr. 06. Przyczaił się za beczkami i czekał. Pierwszy wampir nadszedł po niespełna pięciu minutach. Jakub położył bełt na prowadnicy i zwolnił spust. Kołek trafił prosto w serce. Odciągnął zabitego za beczki i znowu czekał. Po godzinie liczba kołków zmniejszyła się o osiem. Wyciągnął zwłoki przez okienko. Za budynkiem biegł wykop pod jakieś kable. Ułożył w nim zabitych i staranie przysypał. Założył na beczkę pokrywę i wyciągnął ją przez okienko. -To na drogę - mruknął, choć nikt go nie pytał. Tocząc beczkę przed sobą ominął budynek. Teraz dopiero zauważył rozpięty nad ulicą transparent: Polcon Warszawa 1999 -Ciekawe co to takiego ten Polcon - mruknął sam do siebie. - Sprawdzę musi w słowniku. KONIEC [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|