, Clancy Tom Centrum 06 Oblężenie 

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

problemów. Rozdzielili się na wypadek, gdyby któryś z nich został zidentyfikowany i w ciągu
kolejnych dwóch dni przylecieli z Madrytu do Stanów. Spotkali się w hotelu przy Times Square.
Jako pierwszy zameldował się w nim Georgijew. Zdążył już nawiązać kontakty konieczne do
dokonania zakupów broni. Barone pilnował magazynu, w którym toczyły się negocjacje.
Urugwajczyk odrzucił niedopałek papierosa. Skoncentrował się na planach na jutro. Myślał
o sprzymierzeńcu Georgijewa, którego znał tylko on sam. Wiedzieli tylko, że to Amerykanin,
którego Bułgar zna od dziesięciu lat, a więc mniej więcej od czasu, gdy oni wszyscy poznali się
w Kambodży. Ciekawe na kogo tam trafił i jaką rolę przyjdzie mu odegrać w jutrzejszej akcji.
Nie zastanawiał się nad tym długo. Barone'owi często zdarzało się myśleć o tym, o czym
nie chciał myśleć, w tej chwili zaś nie chciał myśleć o Georgijewie i operacji, ale z uporem
wracał do dawnych czasów. Wracał do domu.
Tam byłem samotny, pomyślał gorzko Urugwajczyk. Znam samotność i dziwnie dobrze
czuję się sam.
Nie zawsze tak było. Choć rodzinie zawsze brakowało pieniędzy, przez pewien czas
Montevideo wydawało mu się rajem. Rozłożona nad brzegiem Atlantyku stolica Urugwaju
szczyci się najszerszymi i najpiękniejszymi na świecie plażami. Dorastający tam w latach
sześćdziesiątych Bernardo Barone uważał się za najszczęśliwsze dziecko na świecie. Po szkole i
po wypełnieniu obowiązków domowych chodził na plażę w towarzystwie starszego o dwanaście
lat brata, Eduarda. Dwaj młodzi ludzie niechętnie schodzili z plaży; pozostawali na niej do pózna
w nocy, a często przez całą noc palili ognisko, budując zamki z piasku, pływając w oceanie.
 Dziś śpimy w stajni ze wspaniałymi końmi  mawiał Eduardo.  Czujesz ich zapach?
Bernardo nie czuł zapachu koni, lecz tylko zapach oceanu i spalin samochodowych oraz z
silników łodzi. Wierzył jednak, że jego brat czuje konie. Też chciał je czuć, kiedy dorośnie.
Bardzo chciał być taki jak Eduardo. Na niedzielnej mszy, na którą zawsze chodził z matką,
modlił się właśnie o to. %7łeby, kiedy dorośnie, być jak brat.
Bernardo nigdy nie był szczęśliwszy. Eduardo zawsze był wobec niego cierpliwy, miał
mnóstwo przyjaciół i znajdował sobie nowych wśród ludzi, którzy zatrzymywali się, by
podziwiać wielkie zamki z piasku, ich mury z blankami otoczone szerokimi fosami. Dziewczyny
kochały wysokiego, przystojnego Eduarda i kochały jego ślicznego małego braciszka, a Bernardo
oczywiście odpłacał im wielką miłością.
Ich matka pracowała w piekarni, ojciec, Martin, był zawodowym bokserem. Marzeniem
jego życia było oszczędzenie pieniędzy wystarczających na otwarcie własnej sali treningowej,
dzięki czemu jego żona nie musiałaby pracować i mogłaby żyć jak wielka pani. Od piętnastego
roku życia Eduardo wielokrotnie wyjeżdżał z ojcem i podczas walk był jego asystentem w
narożniku. Wyjeżdżali na kilka tygodni jako część grupy Rio de la Plata. Grupy bokserów
podróżowały autobusem z Mercedes przez Paysandu do Salto, walcząc między sobą lub z
ambitnymi miejscowymi młodymi ludzmi. Płacono im udział w dochodach z biletów minus
opieka lekarza, który towarzyszył bokserom. Eduardo nauczył się podstawowych zasad pierwszej
pomocy, dzięki czemu mogli oszczędzić na lekarzu.
Nie było to lekkie życie, a największy jego ciężar dzwigała matka. Przez wiele godzin
pracowała przy piekielnie gorącym piecu i pewnego ranka, kiedy jej męża i najstarszego syna nie
było w domu, zginęła w pożarze piekarni. Rodzina była biedna, więc ciało przyniesiono po
prostu do mieszkania Barone'ów i Bernard czuwał przy nim, póki nie skontaktowano się z jego
ojcem i nie poczyniono przygotowań do pogrzebu.
Miał wówczas dziewięć lat.
Podczas podróży z ojcem Eduardo nauczył się nie tylko podstaw medycyny. Przez
przypadek, w małej gospodzie w San Javier, dowiedział się o komunistycznej organizacji
Movimento de Liberacion Nacional  Tupamaros. Tę partyzancką grupę sformował w 1962 Raul
Antonaccio Sendic, przywódca robotników pracujących na polach trzciny cukrowej w
północnym Urugwaju. Rząd nie kontrolował już inflacji osiągającej trzydziestu pięciu procent, co
szczególnie mocno uderzyło w robotników. W agresywnym ruchu społecznym Sendica Eduardo
dostrzegł szansę dla ludzi takich jak jego ojciec, ludzi, którzy utracili wszystko co kochali i nie
umieli już nawet marzyć. Grupa dostrzegła w Eduardzie młodego człowieka zdolnego nie tylko
do walki, lecz umiejącego także opatrywać rany. Pasowali do siebie doskonale.
W 1972 roku prezydentem Urugwaju wybrany został despotyczny Juan Maria Bordaberry
Arocena, cieszący się poparciem dobrze wyćwiczonej i dobrze uzbrojonej armii. Jako jeden z
pierwszych wydał rozkaz zmiażdżenia opozycji, a przede wszystkim Tupamaros, do których
dołączył właśnie Eduardo. W kwietniu doszło do krwawego starcia z armią, a pod koniec roku
niemal wszyscy członkowie ruchu byli albo martwi, albo w więzieniu. Eduardo trafił do
więzienia i tam zmarł  z nieznanych przyczyn . Ojciec Bernarda żył jeszcze dwa lata. Zmarł na
ringu na skutek wylewu. Bernardo zawsze wierzył, że ojciec chciał umrzeć. Nie miał po co żyć
po tym, jak stracił najbliższych sobie ludzi.
Zmierć w rodzinie zmieniła Bernarda Barone w gniewnego młodego zapaleńca, śmiertelnie
nienawidzącego rządów prezydenta Bordaberry'ego. Paradoksalnie, prezydent rozczarował
wojsko, które w lutym 1973 przeprowadziło własny zamach stanu, ustanawiając Consejo de
Seguridad Nacional. Bernardo wstąpił do wojska w 1979 roku, mając nadzieję, że stanie się
cegiełką w budowie nowego porządku w ojczyznie.
Po dwunastu latach zmagania się z problemami ekonomicznymi, z którymi nie potrafili
sobie poradzić, wojskowi oddali władzę cywilom i znikli ze sceny. Sytuacja gospodarcza nie
zmieniła się znacząco.
I znów Bernardo poczuł się zdradzony. Pozostał w wojsku. Z szacunku dla ojca stał się
specjalistą w walce wręcz, do której miał wyjątkowy talent. Nie stracił jednak nadziei, że
pewnego dnia będzie w stanie ożywić ducha Tupamaros. %7łe będzie pracował dla ludu Urugwaju, [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • osy.pev.pl