,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdym razie człowiek czuje się podle, kiedy z trudem sylabizuje. Byłem wściekły. Zły na matkę, że ciągle się przeprowadzała. Może gdybyśmy mieszkali w jednym miejscu, ktoś zorientowałby się, że mam problemy, i jakoś mi pomógł. A tak wszyscy od razu R L T zakładali, że jestem kretynem albo leniem. Cieszyli się, kiedy mama zabierała mnie ze szkoły i przenosiła się w nowe miejsce. - Musiało ci być ciężko... - To było frustrujące. Nie rozumiałem, co się dzieje, czego mi brakuje, dlaczego nie umiem nabierać umiejętności, które innym nie sprawiają kłopotów. Byłem zły na nauczycieli, którzy niczym się nie przejmowali. W końcu nie wytrzymałem. Kiedy ko- lejny zarozumiały dupek mnie obraził, walnąłem go. Sienna ścisnęła go za rękę. Uśmiechnął się. - Maria nie wiedziała, że wieczorami dorabiałem w pizzerii. Tam właśnie nauczyłem się podrzucać placki w powietrzu. Po lekcji, kiedy wszyscy wyszli, znalazłem niewykorzystany kawałek ciasta, plasterki wędliny, ze dwa warzywa. W ciągu pół godziny na stole leżały pachnąca focaccia i dwie małe pizze. Chciałem zabrać to do domu na kolację, ale byłem tak głodny, że zacząłem je na miejscu pałaszować. I wtedy wróciła Maria. - Co powiedziała? Brett wyszczerzył zęby. - Mówiła wiele rzeczy. Ja jadłem, ona zadawała pytania. Dość szybko zorientowała się, że zapamiętuję przepisy i że mam talent. Zaproponowała mi pracę. Tu, w tej trattorii. Sześć dni, a raczej wieczorów w tygodniu i weekendy. Na moment urwał i rozejrzał się dokoła. - Zauważyłaś, że Maria nie ma ani jednej książki kucharskiej? Kilka pozycji trzyma w domu, ale raczej albumy niż beletrystykę. Twoja ciotka odgadła, że łączy nas coś więcej niż talent kulinarny. Miała dysleksję i bez trudu rozpoznała ją u mnie. - Kilka lat temu tata powiedział mi o dysleksji ciotki, ale nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Maria to niezwykła kobieta. Brett odruchowo pogładził Siennę po ręce. - Niezwykła i niesamowicie uparta. Przez trzy miesiące wierciła mi dziurę w brzuchu, żebym zgodził się poddać specjalnym testom. Nie chciałem. Myślałem sobie: po co? %7łebym znów wyszedł na idiotę? Zciskał jej dłonie tak mocno, że omal nie krzyknęła z bólu. Po chwili cofnął rękę. R L T - W końcu uległem. Okazało się, że te testy to najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać. Wtedy po raz pierwszy usłyszałam słowo dysleksja". - Podniósł do ust kieliszek wina. - Pamiętam, że siedziałem z Marią na korytarzu. Po jakimś czasie wyszedł do nas mój egzaminator. Powiedział, że rzadko ktoś osiąga tak świetne wyniki jak ja. Jestem inteligentny, bardzo kreatywny, utalentowany wizualnie. I że mam dysleksję. Czytanie i pisanie zawsze będą mi sprawiały kłopot. Kiedy poznałem diagnozę, pomyślałem sobie: fajnie, teraz dranie w szkole będą mnie wytykać jako upośledzonego. Maria długo ze mną rozmawiała; wyjaśniła, co mam zrobić, aby z dob- rym wynikiem skończyć szkołę. Na przykład nagrywać lekcje, czytać przepisy w domu, na głos. Nagle zobaczyłem, że to się może udać. W Paryżu pomagał mi Chris. Poza tym przekonałem się, że mam lepszą pamięć od innych. - Wzruszył ramionami. - Teraz już wszystko wiesz. Oparł się na krześle i lekko zgarbił. - Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Z powodu trudności z nauką mogłem się skupić na innych rzeczach, takich jak gotowanie. - Uniósł kieliszek i się uśmiechnął. - Chciałbym zaproponować toast za Marię, wspaniałą kobietę, która uświadomiła mi, że czasem upór popłaca. - Za Marię. I za ciebie, Brett. Powinieneś być dumny z tego, co osiągnąłeś. - Sienna sięgnęła po kieliszek. - Wasze zdrowie, dwóch najbardziej niezwykłych osób, jakie znam. Nie zamierzała tego powiedzieć, jakoś samo wyszło. Sądząc po zdziwionej minie Bretta, on tym bardziej nie spodziewał się takiego komplementu. Chwilę trwało, zanim ochłonął. - Dziękuję - odrzekł. - Pani też jest niczego sobie, panno Rossi. - Z nową energią poderwał się od stołu i przysunął bliżej resztę tortu urodzinowego. - Skoro jestem taki niezwykły, to może rozważysz ponownie moją ofertę? - W sprawie tortu? - Tortu i zmiany pracy. - Podsunął jej tort pod nos. - No, skuś się. Lubisz Chrisa, lubisz Jess. Ty i ja też się dogadujemy. Rzuć Greystone Manor i przyjdz do nas. Nie pożałujesz. R L T Sienna odstawiła kieliszek i wstała. - Dziękuję, ale nie. Nie skuszę się na tort i nie skuszę na zmianę pracy. Patrzyła w milczeniu, jak Brett z wyrazem rozczarowania na twarzy wsuwa ręce do kieszeni. Miała ochotę podbiec do niego, przytulić się, powiedzieć mu, że pragnie spędzić z nim kilka cudownych chwil, ale nie mogła. Nie chciała powierzać komuś swojego losu. Swojego szczęścia. Nawet na kilka dni, dopóki nie wróci do Greystone. Wiedziała, że miłość i interesy nie idą w parze. Nie może myśleć o przyszłości z Brettem. Ani dziś, ani nigdy. R L T ROZDZIAA SZESNASTY Krok 16: Dodaj leśne grzyby ze śmietaną Sienna przekręciła się na bok i naciągnąwszy kołdrę na ramiona, westchnęła cicho. Zniło jej się, że Brett wziął ją na ręce, przeniósł do sypialni i położył do ciepłego łóżka. Samą. Czuła się dobrze i bezpiecznie. Mogłaby tu leżeć cały dzień. Aóżko było wygodne, poduszka miękka. Ze snu wyrwało ją pukanie do drzwi. Zignorowała je. Miała ochotę pospać chwilę dłużej. Organizowanie przyjęć urodzinowych jest takie męczące! Uniosła powieki. Tylko odrobinę, by zerknąć na budzik. Dziwne, że nie zadzwonił. Wyciągnęła rękę w stronę szafki nocnej. Nie zadzwonił, ponieważ była druga trzydzieści nad ranem. Schowała rękę pod ciepłą kołdrę i zamknęła oczy. Na sekundę. Po czym ponownie je otworzyła i usiadła na łóżku. Chwilę potem z jękiem opadła na materac i przykryła głowę kołdrą. Znajdowała się w domu Marii. Kto może ją budzić w środku nocy? Pukanie się powtórzyło. - Jesteś ubrana? Przyniosłem ci kawę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
Odnośniki
|